Święta Faustyna Kowalska, cz. XIV

Matka Generalna początkowo nie zgadzała się na opuszczenie Zgromadzenia, przestrzegała Siostrę Faustynę przed złudzeniem i pochopnym działaniem, zamykała ją w tabernakulum z Panem Jezusem, by podejmowane przez nią decyzje były zgodne z wolą Bożą, prosiła o modlitwę i znak od Boga, po którym by mogła poznać, że to jest Jego wolą. Gdy jednak wybierała się na wizytację do Krakowa, postanowiła w tej sprawie zasięgnąć opinii sióstr radnych generalnych, które przychyliły się do możliwości udzielenia zgody na odejście ze Zgromadzenia Siostry Faustyny, gdyby nadal trwała w tym postanowieniu. W pierwszych dniach wizytacji, 4 maja 1937 roku, Siostra Faustyna spotkała się z Matką Generalną i w czasie rozmowy zapytała, czy ma jakieś światło w sprawie jej odejścia ze Zgromadzenia. Matka odpowiedziała: Do tej pory zawsze siostrę wstrzymywałam, a teraz pozostawiam siostrze swobodę: jak siostra chce – może Zgromadzenie opuścić, a jak siostra chce – może zostać. Postanowiła odejść i zaraz napisać prośbę do Ojca Świętego o zwolnienie ze ślubów. Ale i tym razem ogarnęła ją tak wielka ciemność, że wróciła do pokoju Matki, by opowiedzieć o swym udręczeniu i walce. To była ostatnia próba opuszczenia Zgromadzenia, ale walka duchowa trwała nadal. Udręczeń moich – pisała w dzienniczku – nikt nie pojmie i nie zrozumie ani ja tego opisać nie zdołam, ani może być większe nad to jakie cierpienie. Cierpienia męczenników nie są większe, gdyż śmierć w tych chwilach byłaby dla mnie ochłodą, i nie mam z czym porównać tych cierpień, tego konania duszy bez końca. W ogniu duchowej walki oczyszczała się jej dusza. Rozum, wola, pamięć oraz uczucia i wszystkie zmysły w coraz pełniejszej harmonii poddawały się Bogu i przysposabiały duszę do pełnego zjednoczenia z Nim. Bóg nigdy nie daje doświadczeń ponad siły – mówiła Siostra Faustyna – jeżeli cierpienia są wielkie, to i łaska Boża wielka. W ciemnościach biernych nocy Bóg dawał jej chwile wytchnienia i wielkiej radości. Nagle ujrzałam Pana Jezusa – opisuje jeden z takich momentów – który rzekł te słowa: «Teraz wiem, że nie dla łask ani darów Mnie miłujesz, ale wola Moja droższa ci jest niż życie; dlatego łączę się z tobą tak ściśle, jako z żadnym stworzeniem››. W tej chwili znikł Jezus. Duszę moją zalała obecność Boża; wiem, że jestem pod spojrzeniem tego Mocarza. Zanurzyłam się cała w jasności, która płynie z Boga. Dzień cały żyłam w tym zanurzeniu w Bogu, bez żadnej przerwy.

W procesie rozeznawania woli Bożej co do nowego zgromadzenia uczestniczył także wileński kierownik duchowy, ks. Michał Sopoćko, do którego o. Andrasz odsyłał Siostrę Faustynę i który przez nią listownie był dokładnie informowany o wszystkich jej poczynaniach. Sam też zasięgał rady Arcybiskupa Jałbrzykowskiego i ciągle zalecał wielką ostrożność w podejmowaniu zewnętrznych działań. Pan Bóg – pisał w liście – nie wymaga od sług swoich pośpiechu, ale rozwagi i działania roztropnego. Znawcy życia duchowego powiadają, że tam gdzie jest pośpiech, nie ma działania Bożego. Dlatego i nam zbytecznie się pośpieszać nie wolno, wewnętrzne przynaglenia hamujmy, prosząc o pomoc Boga, by ułożył warunki działania, gdyż lepiej nic nie robić, niż robić coś źle, albo przez pośpiech bez rozwagi pokrzyżować plany Boże. W całej tej sprawie widzę działanie Boże, dlatego właśnie nie radzę pośpieszać, gdyż na wszystko przyjdzie swój czas. Co Bóg postanowił, to będzie, gdyby nawet największe piętrzyły się przeszkody, bo któż Stwórcy oprzeć się zdoła?

Siostra Faustyna, uspokojona przez swego wileńskiego kierownika duchowego, cierpliwie poddawała się zrządzeniom, a przede wszystkim dojrzewała do pełnego zjednoczenia z Bogiem. Zrozumiała, że to dzieło, którego zażądał od niej Bóg, może inaczej się realizować niż sądziła. Bóg dał jej poznać, że jest zadowolony z tego, co już zostało zrobione, a trudności, które przeżywają są tylko potwierdzeniem, że to dzieło jest miłe Bogu. Nie mam ani cienia wątpliwości – napisała w liście do ks. Sopoćki -jest to wyraźną wolą Bożą. Przez nas Bóg zapoczątkował swoje dzieło, kto je wykończy, nie trzeba nam dociekać, ale teraz robić to, co jest w naszej mocy, nic więcej. W tej sytuacji przestała troszczyć się o zgodę na założenie nowego klasztoru, o jego lokalizację, pozyskanie i formację odpowiednich kandydatek, a całkowicie skupiła się na modlitwie i ofierze składanej w tej intencji. W czerwcu 1937 roku zanotowała w dzienniczku ostateczny kształt tego dzieła, które jedno jest, ale w trzech odcieniach. Pierwszy odcień stanowią dusze odosobnione od świata, które palić się będą w ofierze przed majestatem Bożym i wypraszać miłosierdzie dla świata oraz przygotowywać go na powtórne przyjście Chrystusa. Drugi odcień stanowią zgromadzenia czynne, które łączyć będą modlitwę z czynami miłosierdzia i w egoistycznym świecie uobecniać miłosierną miłość Boga. Do trzeciego odcienia mogą należeć wszyscy ludzie, którzy poprzez codzienne świadczenie miłosierdzia czynem, słowem i modlitwą z miłości do Jezusa wypełniać będą zadania tego dzieła.

(Opracowano na podstawie książki s. M. Elżbiety Siepak „Dar Boga dla naszych czasów”)

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu