Święta Faustyna Kowalska, cz. XII

Po spowiedzi u Arcypasterza, w piątek 13 września 1935 roku, Siostra Faustyna w swojej celi miała wizję Anioła, który z rozkazu Bożego przyszedł ukarać ziemię. Gdy zobaczyła ten znak gniewu Bożego, zaczęła prosić Anioła, aby się wstrzymał chwil kilka, a świat będzie czynił pokutę, lecz gdy stanęła przed majestatem Trójcy Świętej, nie śmiała powtórzyć tego błagania. Ale gdy w swej duszy odczuła moc łaski Jezusa, zaczęła prosić Boga słowami, które wewnętrznie słyszała, a które weszły w skład Koronki do Miłosierdzia Bożego. Wtedy zobaczyła bezsilność Anioła, który nie mógł wypełnić sprawiedliwej kary za grzechy ludzi. Na drugi dzień rano, kiedy weszła do kaplicy, Pan Jezus jeszcze raz pouczył ją, w jaki sposób ma odmawiać tę samą modlitwę na zwykłym różańcu. Najpierw, odmówisz jedno „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo” i „Wierzę w Boga”, następnie na paciorkach „Ojcze nasz” mówić będziesz następujące słowa: „Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, na przebłaganie za grzechy nasze i świata całego”; na paciorkach ,,Zdrowaś Maryjo” będziesz odmawiać następujące słowa: „Dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas i świata całego”. Na zakończenie odmówisz trzykrotnie te słowa: „Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami i nad całym światem”. Ta modlitwa jest na uśmierzenie gniewu Bożego.

W następnych objawieniach Pan Jezus przekazał Siostrze Faustynie wielkie obietnice, jakie związał z ufnym odmawianiem tej Koronki. Przyrzekł łaskę szczęśliwej i spokojnej śmierci nie tylko tym, którzy sami będą ją odmawiać, ale także konającym, przy których inni będą się modlić jej słowami. Chociażby był grzesznik najzatwardzialszy – powiedział – jeżeli raz tylko zmówi tę Koronkę, dostąpi łaski z nieskończonego miłosierdzia Mojego. Przez odmawianie tej Koronki podoba Mi się dać wszystko, o co Mnie prosić będą. Te i inne obietnice Pana Jezusa spełnią się tylko wówczas, gdy podane przez Niego praktyki wypływać będą z wewnętrznej postawy ufności wobec Boga i połączone będą z czynną miłością bliźniego.

W okresie wileńskim Pan Jezus powrócił do sprawy ustanowienia w Kościele święta Miłosierdzia Bożego. Przypomniał Siostrze Faustynie, że pragnie. aby to święto było obchodzone w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, bo dusze giną mimo Jego gorzkiej męki. Ten dzień ma być ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W dniu tym – obiecał – otwarte są wnętrzności miłosierdzia Mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia Mojego; która dusza przystąpi do spowiedzi i Komunii świętej dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar; w dniu tym otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łaski; niech się nie lęka zbliżyć do Mnie żadna dusza, chociażby grzechy jej były jako szkarłat. Kapłani mają w tym dniu głosić kazania o miłosiernej miłości Boga do człowieka i budzić w ich sercach ufność wobec Niego, a przez to umożliwić czerpanie łask ze zdrojów Bożego miłosierdzia. Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopokąd się nie zwróci z ufnością do miłosierdzia Mojego – powiedział Jezus do Siostry Faustyny.

Siostra Faustyna pouczana przez Jezusa, by nic nie czyniła bez pozwolenia spowiedników i przełożonych, pozostała w Zgromadzeniu i starała się razem ze swym kierownikiem duchowym odczytywać Boże zamiary. Pojawiające się wizje klasztorów nowego zgromadzenia przynaglały ją i kierownika duchowego do rozeznawania woli Bożej i do działania. Wizje dotyczące lokalizacji nowego zgromadzenia pojawiły się kilka razy: raz była to wizja małego klasztoru, w którym mieszkało dwanaście sióstr przy jakimś niewielkim kościele, innym razem był to budynek bez okien i drzwi, a jeszcze później wielki gmach, w którym żyły osoby ubrane po świecku, ale duch był w nim radykalnie ewangeliczny. Siostra Faustyna nie rozumiała do końca tych wizji, ale z księdzem Sopoćko wybrała się do jednego budynku położonego przy ul. Anny 12 w Wilnie, by na miejscu rozpoznać, czy jest to miejsce ukazane w wizji. Choć wygląd zabudowań odpowiadał jednej z wizji, to jednak mimo starań nie udało się pozyskać tego obiektu dla założenia w nim planowanego klasztoru.

W czasie ośmiodniowych rekolekcji, na które październiku 1935 roku Siostra Faustyna wyjechała do Krakowa, sprawę nowego zgromadzenia rozeznawała z o.Józefem Andraszem. Przed spowiedzią cały dzień przeżywała ogromną walkę duchową. Odczuła opuszczenie od Boga, całą ludzką słabość i ciężar pokus. Jej umysł i serce przytłoczyły różne myśli: czemuż mam opuszczać ten klasztor, w którym jestem lubiana przez siostry i przełożonych, życie tak spokojne, związana ślubami wieczystymi, obowiązki spełniam z łatwością; czemu mam słuchać głosu sumienia, czemu iść wiernie za natchnieniem, kto wie od kogo pochodzi, czy nie lepiej iść tak jak wszystkie siostry? Może się da zagłuszyć słowa Pańskie, nie zważając na nie, może Bóg nie będzie żądał z nich rachunku w dzień sądu? Dokąd mnie zaprowadzi ten głos wewnętrzny? Jeżeli pójdę za nim, jak straszne mnie czekają trudy, cierpienia i przeciwności, lękam się przyszłości, a konam w teraźniejszości. Ojciec Andrasz radził ostrożność i zalecał, aby w tej sprawie dużo się modlić, bo rzecz sama w sobie wydawała mu się dobra, ale uważał, że to są dopiero pierwsze błyski dzieła, które Bóg chce przeprowadzić. Dlatego zalecał, by nic nie czyniła na własną rękę, ale o wszystkim mówiła kierownikowi duchowemu i w duchu posłuszeństwa spełniała jego polecenia, a nie zbłądzi. Siostra Faustyna, na początku sądząc, że Panu Jezusowi chodzi o założenie klasztoru kontemplacyjnego, napisała streszczenie reguły zakonnej, w której ogromny nacisk położyła na radykalizm życia zakonnego, wyrażający się w bardzo ubogim życiu, ścisłym milczeniu i całkowitym oddzieleniu od świata, aby siostry płonęły przed Bogiem jak czysta ofiara i skutecznie błagały o Jego miłosierdzie dla wszystkich ludzi, szczególnie dla grzeszników oraz kapłanów i osób zakonnych. Cechą charakterystyczną tej Wspólnoty zakonnej miała być ofiarna miłość do Boga i do każdej duszy. Kiedy nas Bóg uczynił towarzyszkami miłosierdzia swego – więcej nawet, bo szafarkami, a więc miłość nasza ma być wielka dla każdej duszy, począwszy od wybranych, a skończywszy na duszy, która jeszcze nie zna Boga.

 

(Opracowano na podstawie książki s. M. Elżbiety Siepak „Dar Boga dla naszych czasów”)

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu