Święta Faustyna Kowalska,

cz. VIII

Po kilku miesiącach, w czerwcu 1934 roku, prace nad obrazem dobiegały końca. Siostra Faustyna nie była jednak zadowolona, choć malarz i ks. Sopoćko starali się uczynić wszystko, aby wiernie oddać wizję Jezusa. Gdy wróciła do klasztornej kaplicy, żaliła się Panu Jezusowi: Kto Cię wymaluje tak pięknym, jakim jesteś? W odpowiedzi usłyszała: Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce Mojej.

Po ukończeniu prac malarskich ks. Sopoćko umieścił obraz w ciemnym korytarzu klasztoru sióstr bernardynek przy kościele św. Michała, którego był rektorem. Obraz ten był nowej treści -wspominał -i dlatego nie mogłem go zawiesić w kościele bez pozwolenia Arcybiskupa, którego wstydziłem się o to prosić, a tym bardziej opowiadać o pochodzeniu tego obrazu. Siostra Faustyna przynaglana przez Jezusa żądała jednak, aby ten obraz był umieszczony w kościele. W Wielkim Tygodniu 1935 roku oświadczyła ks. Sopoćce, że Jezus tego stanowczo się domaga i żąda, by ten obraz umieścić na trzy dni w Ostrej Bramie, gdzie przed Niedzielą Białą (pierwszą po Wielkanocy) będzie Triduum na zakończenie Jubileuszu Odkupienia świata. Wkrótce dowiedziałem się — pisze ks. Sopoćko – że będzie owo Triduum, na które ksiądz proboszcz ostrobramski, kanonik Stanisław Zawadzki, prosił mię, bym wygłosił kazanie. Zgodziłem się pod warunkiem umieszczenia owego obrazu jako dekoracji w oknie krużganku, gdzie on wyglądał imponująco i zwracał uwagę wszystkich bardziej niż obraz Matki Boskiej.

W przeddzień wystawienia tego obrazu Siostra Faustyna wraz z jedną wychowanką przygotowały zieleń i pojechały do Ostrej Bramy, by pomóc przy dekoracji obrazu. Na drugi dzień świeckie panie pytały siostry: co to za piękny obraz i jakie ma znaczenie, bo pewnie siostry wiedzą, skoro jedna z nich ubierała ten obraz. Podejrzenie padło na Siostrę Faustynę, że pewno ona o wszystkim wie. Ale Siostra Faustyna milczała, ponieważ prawdy powiedzieć nie mogła. Milczenie moje – zauważyła – było powodem do większego zaciekawienia ich; podwoiłam swą czujność, ażeby nie skłamać ani prawdy nie powiedzieć, ponieważ nie mam pozwolenia. Wtenczas zaczęto mi okazywać niezadowolenie i otwarcie wymawiano mi: «Jak to może być, żeby ludzie obcy wiedzieli o tym, a my nic». Zaczęły się różne sądy nade mną. Cierpiałam wiele przez trzy dni, ale dziwna moc wstępowała w duszę moją. Cieszę się, że mogę cierpieć dla Boga i dusz, które dostąpiły miłosierdzia Jego w tych dniach.

Radością tych dni dla Siostry Faustyny było przede wszystkim spełnienie się życzeń Pana Jezusa: otóż, obraz Miłosierdzia został wystawiony do czci publicznej w miejscu najbardziej znaczącym w Wilnie, w sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej, i to w dniu, który został przez Niego wyznaczony na Święto Miłosierdzia Bożego. Ksiądz Sopoćko głosił kazanie o miłosierdziu Boga, w czasie którego Siostra Faustyna zobaczyła, jak Jezus na obrazie przybrał żywą postać, a Jego promienie przenikały do serc ludzi zgromadzonych na tej uroczystości, czyniąc ich szczęśliwymi. Do niej powiedział: Tyś świadkiem miłosierdzia Mego, na wieki stać będziesz przed tronem Moim jako żywy świadek miłosierdzia Mego. Także moce szatańskie zareagowały na to wydarzenie. Gdy wracała z Ostrej Bramy do klasztoru całe mnóstwo szatanów zastąpiło jej drogę i groziło strasznymi mękami, mówiąc: Odebrała nam wszystko, cośmy przez tyle lat pracowali. Zapytane, skąd ich takie mnóstwo, odpowiedziały, że z ludzkich serc. Wezwany na pomoc Anioł Stróż upewnił ją, że złe duchy nic nie mogą zrobić bez woli Boga i w sposób widzialny towarzyszył jej do domu. Wieczorem w prorockiej wizji Siostra Faustyna zobaczyła, jak obraz ten szedł ponad miastem, które było założone siatką i sieciami. Kiedy Jezus przeszedł, przeciął wszystkie sieci, a w końcu zakreślił duży znak krzyża świętego i znikł.

Wielkie uroczystości w życiu Siostry Faustyny zdarzały się rzadko. Życie wypełniała szara codzienność mierzona tym samym rytmem reguły zakonnej, która wyznaczała czas na modlitwę, pracę i odpoczynek. Dzień rozpoczynał się wczesnym rankiem: o 5.00 było tak zwane budzenie, potem wspólnie odmawiane modlitwy w kaplicy, rozmyślanie i Eucharystia, a po niej śniadanie i praca do południowego rachunku sumienia. Po obiedzie krótka rekreacja, modlitwa i praca do kolacji. Wieczorem codziennie odprawiane było nabożeństwo z błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem, a po nim czas na indywidualną modlitwę i wieczorna krótka rekreacja. Cały dzień, poza rekreacjami, obowiązywało milczenie zakonne, w myśl którego siostry porozumiewały się ściszonym głosem, a od 21.00 aż do zakończenia porannej Mszy świętej było tak zwane milczenie kanoniczne, które nakazywało całkowitą ciszę. Siostra Faustyna bardzo wiernie przestrzegała reguł zakonnych. Szczególne dbała o zachowanie milczenia, które pozwalało słyszeć w duszy głos Boga i ściślej z Nim się jednoczyć. Na to, żeby usłyszeć głos Boży – pisała –trzeba mieć ciszę duszy i być milczącą, nie milczeniem ponurym, ale ciszą w duszy, to jest skupieniem w Bogu. Można wiele mówić, a nie przerwać milczenia, a znowu można niewiele mówić, a zawsze łamać milczenie. O, jak niepowetowaną szkodę przynosi nie zachowanie milczenia. Wiele się krzywdy wyrządza bliźnim, ale najwięcej – to własnej duszy.

Pod tą powłoką szarej codzienności kryło się niezwykle bogate, barwne życie duchowe, sięgające szczytów mistyki. Siostra Faustyna, pouczana przez Jezusa, szybko odkryła, że istotą życia człowieka na ziemi jest zjednoczenie z Bogiem, że wielkość człowieka nie zależy od rzeczy zewnętrznych: pozycji społecznej, wykształcenia, stanowiska czy nawet wielkich dzieł, ale od stopnia zjednoczenia z Bogiem w miłości. Zjednoczenie z Bogiem było zasadniczym celem jej życia, któremu umiała konsekwentnie podporządkowywać wszystkie sprawy i wydarzenia każdego dnia.

(Opracowano na podstawie książki s. M. Elżbiety Siepak „Dar Boga dla naszych czasów”)

 

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu