nigdy nie jesteś sam

            15 sierpnia 2008 rok. Późne popołudnie. W domach tysięcy Polaków unosi się zapach ziół i kwiatów, starannie ułożonych przez gospodynie, w przepiękne bukiety. Pewnie gdzieś kończyły się rodzinne spotkania lub lokalne festyny. Kilka godzin lub minut wcześniej w kościołach zapewne odśpiewano „Z dawna Polski Tyś Królową…”. Nie dla wszystkich jednak, ten dzień kojarzy się z zapachem ziół i sielankowym odpoczynkiem. W wielu miejscach po godzinie 17 zaczął się horror. Nad kilkudziesięcioma miejscowościami południowej części województwa opolskiego i śląskiego, przeszła seria trąb powietrznych. Zrywało dachy, powaliło mnóstwo drzew. Tysiącom ludzi w kilka minut dosłownie zawalił się świat. Byli ranni i zabici przez żywioł, który znikł równie szybko jak się pojawił. Wtedy kiedy spodziewano się burzy, przyszło coś co przez część doświadczonych tym zjawiskiem ludzi, nazwano piekłem. Reszta kraju dowiedziała się o tym z telewizji przed lub zaraz po relacjach z uroczystości na Jasnej Górze. Spora część usłyszała pewnie o tym z radia, wracając z Częstochowy. Po krótkich informacjach: gdzie i jak wielkie są zniszczenia, cała Polska usłyszała apel o pomoc, o folie, o plandeki, o ręce gotowe do usuwania połamanych drzew i przykrycia zerwanych dachów.

Pewnie nawet o tym nie wiecie, ale z naszej miejscowości również pojechała reprezentacja druhów OSP. Spontanicznie kilka osób pobiegło po strażackie bluzy i zapakowało kilka plandek na samochód. Pojechali najszybciej jak mogli do Blachowni, małego miasteczka w powiecie częstochowskim. Było to jedno z miejsc najbardziej dotkniętych bezlitosnym żywiołem. Na wjeździe do gminy od razu zauważyli zmasakrowane podwórko, na którym zostały tylko fundamenty. Jeszcze przed kilkoma godzinami stał tam drewniany dom. Było też cicho, bardzo cicho, jak po burzy. Tylko masy ludzkie z podwiniętymi rękawami robiły co mogły, żeby przykryć dom, oborę, stodołę. Nikt jeszcze nie zbierał połamanych sprzętów i maszyn, które przywiało również z sąsiedniej wsi. Nie wiadomo komu zacząć pomagać? Kto bardziej potrzebuje pomocy? W Sztabie kryzysowym grupa wyższych rangą zawodowych strażaków pochylała się nad mapą. Nakreślono drogę trąby powietrznej, która spustoszyła ten rejon. Delikatnym łukiem ominęła, po prostu ominęła Częstochowę…

Nie wiem, jaką drogę obierają sobie trąby powietrze. Nie wiem dlaczego jedne rodziny tracą wszystko w ciągu kilkunastu minut, a inne nie. Nie wiem dlaczego drzewa łamiące się jak zapałki „wybierają” sobie kogo zabiją. Nawet nie wiem skąd się biorą trąby powietrzne. Ale wiem, że ta historia to dramat tysięcy ludzi i doświadczenie cudu tysięcy ludzi.

Wiem, że burze w życiu były i będą. Choćbyśmy uciekli do najgłębszej piwnicy, kiedyś i tak nas dopadną. Jak wyjdziemy połapać promieni słonecznych, nagle nie wiadomo skąd przyjdzie ogromna burza i zniszczy to co budowaliśmy wokół. Porani. Tak to będzie banalne. Ale w naszej ziemskiej drodze są burze. Jednak zawsze, ale to zawsze burza się kończy i wszystko cichnie.

Gdy nad horyzontem zacznie się błyskać, wiatr zwiększy prędkość i z nieba posypie się grad, nie panikuj! Wezwij Tej, która urodziła Władcę i Pana wszystkich burz!

 

a to ciekawe:

https://lubiepogode.files.wordpress.com/2012/02/grochala2012.pdf

Matki Bożej Zielnej

 

posłuchaj:

 

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu