(n i e) ś w i ę t y    k r a s n o l u d

Słodko. Aż lepko. Gdzie się nie obejrzysz tam czerwone, przecudne czapeczki zakończone bieluśką kuleczką. Krasnoludy wyszły z lasu? Nic z tych rzeczy. Wczoraj były Mikołajki!

Nie, ja naprawdę nie mam nic przeciwko obdarowywaniu się nawzajem. Ale to, co zrobiliśmy ze świętym Mikołajem wzywa o pomstę, tak do samego Nieba! Może nasza Matka Kościół powinna pozwać jeden spory koncern, co produkuje słodki napój gazowany i wymyślił sobie dziadka z białą brodą, co to przynosi prezenty. I to tylko grzecznym dzieciom! I kto miał czelność ogłosić tego dziadka świętym? Iście sprawa ciągnęłaby się latami, a za krzywdy wyrządzone świętemu Mikołajowi biskupowi i tak by nie zapłacono.

Gdzieniegdzie tylko widać niepewne dłonie, które unoszą się ponad lasem oświeconych rąk i cichutko popiskują: halo, halo Mikołaj to był biskup, może by mu tak laskę dać i biskupią czapkę, no, ale to tak tylko przypominamy.

Bo dzieci przecież wolą Mikołaja z magicznej Laponii. Taki miły dziadek, co go trochę strzyka kręgosłup, ale i tak obleci całą Ziemię żeby zeżreć dzieciom ciasteczka i zostawić upominki. Jest super bohaterem, bez którego nie ma świąt. Jest wspaniałym motorem do obudzenia w ludziach dobroci. Oczywiście nie mógłby tak skutecznie cieszyć nas swoimi działaniami, gdyby nie kochana Pani Mikołajowa i cała wataha słodkich elfów. No zapomniałabym, I’m sorry, renifery! Czym byłby święty czerwony krasnolud gdyby nie jego wspaniałe renifery i dorożka? A nie przepraszam, sanie. Bo przecież drugim, trochę niemym bohaterem jest śnieg, bez śniegu nie ma świąt, bo cóż daje klimat i magię?

 

Wystarczy już tej żółci wylanej na uroczego dziadka, o którym przecież złego słowa powiedzieć nie można. Komercjalizacja świąt nastąpiła już dawno temu i wydaje się, że nic nie można z tym zrobić.

A jednak, gdy przyjdzie nam np. zejść do podziemia, jasno określić swoją wiarę i swój stosunek do Kościoła, czyli do Jezusa, to śmiem przepuszczać, że nie przyleci do nas czerwony, trochę utyty krasnolud na magicznych sankach. A święty Mikołaj z Miry i owszem, myślę, że gdy tylko wezwiemy z wiarą jego orędownictwa, to swoim zwyczajem, bez rozgłosu przyjdzie z pomocą. I do tych grzecznych i do łobuzów.

 

Może już najwyższy czas dziadkowi z białą brodą powiedzieć: nie! I promować prawdziwe orędownictwo świętego Mikołaja. Który pomaga nadal wszystkim dzieciom, nawet tym, które nie widziały nigdy śniegu na oczy, ani żadnych zabawek. To Europa na spółkę ze Stanami wymyśliła Mikołaja, który niedługo pęknie z dumy, otoczony glorią za swoje poczynania. Czy naprawdę nie byłoby wśród nas tradycji obdarowywania się gdyby nie ta wyimaginowana postać?

Może mniej by mnie irytował ten jegomość, gdyby nie funkcjonował on w naszej świadomości, jako święty. Mógłby być Dziadkiem Mrozem jak u sąsiadów, (bo swoją drogą w prawosławiu święty Mikołaj uchronił się od desakralizacji) albo Gwiazdorem, albo, chociaż dobrym wujkiem Zdziśkiem, który zakrada się, żeby zostawić prezenty. Bo dlaczego akurat święty? O Mikołaju biskupie Miry, nikt nie wiedział, że to on rozdaje podarunki, i nie była to fałszywa skromność tylko prawdziwa droga do świętości. Mikołaj, ten prawdziwy wsławił się tym, że podrzucał po kryjomu posag ubogim pannom, tak, żeby naprawdę nikt o tym nie wiedział. Ale nie został świętym za dobroć. Tylko za naśladowanie Chrystusa. A to znacznie więcej niż rozdawanie prezentów.

 

Jeśli my katolicy sami się nie ogarniemy to, kto ma to zrobić? Dziś mamy św. Mikołaja z colą w dłoni, magię świąt i kalendarz adwentowy z Hello Kitty. Co będzie dalej?

 

Życzę wszystkim wspaniałych prezentów od dobrego wujka Zdziśka i orędownictwa świętego Mikołaja!

 

http://mniejekranu.pl/

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu