k  a  t  o  l  i  c  z  k   a,     ż  o  n  a,    m  a  t  k  a

 

Wczoraj był dzień kobiet. Fuj komunistyczne święto. To straszne ale kojarzy mi się z Józefem. Ale nie świętym a Stalinem. Jednak nie da się ukryć, że w tym dniu obroty w kwiaciarniach i cukierniach się zwiększają. I bardzo dobrze! Jesteśmy piękne i trzeba nas wielbić. Jesteśmy słabe i trzeba nas ratować. Jesteśmy tajemnicą i trzeba nas odkrywać. Jesteśmy też wredne i złośliwe. Zazdrosne i pamiętliwe. Ale to my rodzimy w bólu dzieci i uczymy kochać. (No dobra Ewa wzięła to jabłko, ale Adam mógł ją szarpnąć za rękę i krzyknąć: kobieto co robisz?!). Wy polujecie, uczycie żyć, wspieracie. Piękniej nie mógł Bóg nas stworzyć. Mógłby tylko jeszcze sprawić, aby tort bezowy z malinami nie miał żadnych kalorii…

 

Kobiecość nie jest łatwa. Ale łatwo to przecież nudno. Zarysowana kobieca dusza jest bardzo krucha. I tylko Bóg może jej pomóc. Nie żaden mężczyzna, nie dzieci, nie rodzice, nie najlepsza przyjaciółka. Tylko Bóg. Ale kobieca dusza, która jest pozbierana i współpracuje z łaską bożą to prawdziwy wulkan miłości. Czasem trudno nas zrozumieć i ten wulkan wytrzymać. Czasem same siebie nie rozumiemy. Ale Panowie, nie oszukujmy się, kochacie nas. I nie chodzi o to, że lepiej wyprasujemy tą koszule. Świat jest tak stworzony. My bez was, Wy bez nas to słaby komediodramat na krótką metę. Dużo się teraz mówi o niezależnych kobietach. Że niezależnych od mężczyzn bo to chyba o to chodzi Feministkom. A mi się wcale nie chce dźwigać szaf i toreb i panować nad emocjami, bo nie jestem silna. Uwielbiam sobie sama radzić, nie boję się późno wracać. Ale jeśli, odważysz się NIE odprowadzić mnie po zmroku na przestanek to spadaj!

 

A teraz poważnie. Kobieto, siostro, matko, żono, katoliczko. Zastanówmy się kim jesteśmy dziś, jakie byłyśmy wczoraj i jakie możemy być jutro? Jak Maryja, Matka Kościoła? Pokorna, oddana i wierna do końca. Czy jak Weronika z chustą? Odważna, współczująca. A może jak tłum niewiast ubolewających nad Chrystusem z ósmej stacji. Jak często płaczemy? I nad czym, czy dlatego, że czasem jest ciężko, czy płaczemy z powodu braku więzi z Bogiem? Czy jak Maria Magdalena niegdyś podniesiona z dna, idziemy wiernie pod krzyż. A może jak Maria i Marta? Ta pierwsza zasłuchana poskarżyła się, że siostra się krząta i usługuje, zamiast pójść w jej ślady. Zawsze gdy czytam tą ewangelię, wyobrażam sobie jak czule i delikatnie Pan Jezus zwrócił się do drugiej siostry: Marto, Marto. I dziś też do każdej z nas mówi: Kobieto, kobieto troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego (Łk. 10, 41-42).

 

posłuchać czego?

 

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu