s a m o t n i w R a j u
Zawsze, gdy środa dopada mnie niespodziewanie, gdy jestem mocno zapracowana tudzież pogrążona w myślach zupełnie innych, wtedy biorę w dłonie trochę zniszczony już notes lub kalendarz. Prawie zawsze znajduję tam jakąś myśl. Zapisaną kiedyś przy kawie pod wpływem chwili. Zanotowaną na spacerze lub zwyczajnie w autobusie. Tak, żeby nie uciekło. Szukałam i dziś. Bo myśli mnie naszły wcale nie przyjemne. Gdzieś tam kłębi mi się po głowie o grzechach. Spokojnie kochani. O moich, prywatnych. I jak to czasem trudno jest nam żałować. Bo owoc był słodki. Nie ważne, że w środku zgnije. Ba, człowiek się zatruje. Ale smak pamięta. Coś nieprawdopodobnego. Odkryć w sobie tą niebezpieczną perspektywę smacznego zła. Dlatego tak ważny jest post. Żeby nauczyć się rozpoznawać smaki. Żeby za tymi dobrymi zatęsknić, a ze złymi zerwać. I w tych rozmyślaniach i wertowaniu notesu znalazłam zapiski. Ni to kawałek wiersza, ni prozy. Ot, sklecone na kolanie kilka pytań. Nie pamiętam, kiedy, gdzie i co skłoniło mnie, żeby wygarnąć Ewie. Tej, co to dawno temu nie mogła się powstrzymać. Adamowi też się dostało. I nadal nie wiem czy im smakowało. Jednak chyba to najmniejszy problem w tej opowieści…
Zostawiam i wam do rozmyślania:
Ewo w Raju
miałaś tak dobrze
czemuś posłuchała się Złego
przecież nie musiałaś
tak wybrałaś
i teraz w bólu
się dzieci rodzą
chociaż ci smakowało?
Adamie gdzieś poszedł?!
może gdybyś jej nie zostawił na tą chwilę
nie zostawiaj jej już nigdy…
Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.