d y s k o t e k a    g r a

Mówią, że życie jest teatrem. Lubię teatr. Ale życie jest też dyskoteką. Dyskotekę też lubię. Życie jest jak dobra dyskoteka. Jest DJ. DJ jest Dobry. Gra z wielkim pragnieniem, aby wszyscy dobrze się bawili. On panuje nad muzyką i trochę zabawia. Ale to od uczestników zależy czy, i jak się będą bawić. I tu zaczyna się korowód. Cały kram najróżniejszych postaw. Przyjmijmy, że jesteśmy na normalnej dyskotece. To znaczy takiej, na której nie boisz się o zawartość drinka. Takiej, na, której liczy się dobra zabawa i taniec. Jeśli masz trochę szczęścia to może nawet trafi się inspirująca rozmowa. Gdy wchodzisz na salę pełną tańczących ludzi w pierwszym rzędzie widzisz pary. Pary są okey. W tańcu okazują sobie przyzwoicie czułość. Od razu widać czy chłopak jest zakochany. Patrzy w oczy i nie interesują go inne sukienki. Dziewczyna również skupia się na partnerze. Zerka tylko z ciekawością, czy inne kobiety, aby przypadkiem nie patrzą na nich z zazdrością. Jasne, że niektórzy przesadzają z okazywaniem uczuć. Jednak to osobny temat. Są też pary gwiazdy. To ci, którzy tańczą jak w telewizyjnym schow. Zajmują pół parkietu. On prowadzi jak książę Filip Aurorę, na końcu disnejowskiej Śpiącej Królewny. A ona wcale nie śpiąca, płynie, sunie niczym mistrzyni tang i walców. Tak, im się zazdrości i chce się tak tańczyć. Są też ci, którzy zamiast być sobą, próbują przeskoczyć swoje umiejętności. Wygląda to śmiesznie. On spocony jak mysz, myśli tylko o zakończeniu teatrum. Ona jak najszybciej chce mu zejść z oczu, bo bolą ją już ręce. Najbardziej lubimy jednak tych, którzy są sobą. W jakiś dziwny sposób dobierają się w taneczną parę i również płyną po parkiecie. Czasem ona nadepnie mu na wypastowanego prawego buta. Kiedy indziej on za mocno ją obróci i ledwo zdąży złapać. Jednak to, czego zazdrościmy tym parom to uśmiech. Oni się uśmiechają. Wspólny taniec, sprawia im radość. I choćby ona miała niewygodne buty, a on nie był do końca przekonany czy chce się z nią umówić. To są sobą. Czysto, bez żadnych podtekstów. Po prostu tańczą. Ich ciała niczym trawy poruszane silnym wiatrem wirują. Jest w tym jakaś harmonia i energia.

Gdy zmieni się piosenka, widzimy trochę zamieszania. Nie zawsze kolejny utwór wszystkim pasuje. Potworzyło się trochę kółeczek. Kółeczka są ważnym elementem dyskoteki. Zawsze z przewagą kobiet. Które niby nie chcą się wyróżniać. Figury i podrygi są wyważone, przemyślane. Wszystko, aby przy następnej piosence zostać poproszonym do tańca. Czasem, któraś z pań jest trochę odważniejsza lub po prostu lubi być na świeczniku. Wtedy, co dwa takty zaburza harmonię kółeczka, urozmaicając pląsy. Są też jednak osoby, które absolutnie nie przejmują się swoim „jak wypadnę w kółku”. One tańczą. Wrzucają na luz i zwyczajnie tańczą, wcale nie zerkając na przystojnego blondyna na piątej. Jest też w dyskotece jej ciemna i ponura strona. Jest to ściana, lub parapet. Czasem jakaś kanapa ze stolikiem. Są to miejsca iście przygnębiające. Myli się ten, kto myśli, ze osobnicy podpierający mur odpoczywają po szalonym przeboju Sławomira. To istoty nieszczęśliwe. Tchórzliwe i bezradne. Są to mężczyźni, którzy mają w głowie tylko jedno okropne zdanie: nie umiem tańczyć. Ich strach przed kompromitacją jest tak duży, że wolą upajać się zazdrością, która po kilku godzinach przeradza się już w nienawiść do osobników, którzy idą w ten cholerny tłum i tańczą. Czasem myślą, że odwagi doda im alkohol. Jednak zazwyczaj sytuacja się pogarsza, a „nie umiem tańczyć” przeradza się w „jestem beznadziejny” na całej linii. Wygrywają ci, którzy szybko orientują się, że umiejętności taneczne to pojęcie bardzo względne. Wystarczy w miarę możliwości słyszeć muzykę. Jednak chyba żałośniej pod ścianą wyglądają kobiety. Wystrojone. W pięknych makijażach i skromnych sukienkach. Stoją biedne i wystukując obcasem graną melodię, przewracają oczami. Skwaszone miny, wzdychanie i wzrok w komórce. Nie, one nie odpisują na żadne sms-y. One żebrzą. Mają wszystko, a jednak nie tańczą. Trudno stwierdzić, w czym tkwi problem. Nie wejdą nawet do kółka. Nie zaprezentują się. Co najgorsze nawet się nie uśmiechną! Są smutne. Nie przyszły się dobrze bawić. One się już wybawiły. Przyszły kogoś spotkać. I tak kolejną już dyskotekę stoją pod ścianą. Takie ładne. A takie skwaszone. Pod ścianą jest błędne koło. Bo oni są przerażeni, boją się. Bali by się mniej gdyby widzieli, kogoś, kto może jest równie nie pewny, ale jednak ma w sobie na tyle odwagi, aby się uśmiechnąć. A one są zbyt naburmuszone, niby na DJ-a, że nie gra odpowiedniej piosenki. Nie, nie lubimy ścian i kanap. Choć te są czasem przydatne, gdy już nogi spuchnięte wypadają z butów.

W dyskotece każdy chce się dobrze bawić. I jest to całkiem możliwe. Jeśli tylko słuchasz DJ-a i umiesz się ruszać, a przecież każdy umie, to nawet, jeśli akurat leci słaba piosenka, to tańcz! Do od ciebie zależy, czy będziesz słyszał DJ-a i kim będziesz w dyskotece. Będziesz robił show? Prędzej czy później będzie kontuzja. Będziesz chciał przeskoczyć swoje umiejętności? Tylko się napocisz i szybko wyjdziesz z imprezy. Będziesz podpierał ścianę? Prawdopodobieństwo, że ktoś się potknie i wpadnie na ciebie jest jednak małe. Bądź sobą. Tańcz jak umiesz. Ale tańcz, póki dyskoteka gra…

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu