t i e – b r e a k  ś w i a t a

Biblioteki są smutno-atrakcyjne. Bo wszyscy tak strasznie są skupieni i zaczytani. I w ogóle świata nie widzą spoza książki. W sumie, to nie wiem czemu się dziwie. To nie kawiarnia. A atrakcyjne oczywiście, z racji zapachu i obecności licznych księgozbiorów. I nic nie może cię tu zaskoczyć, a z drugiej strony zaskoczyć może każda strona czytanej książki. Wszystko ma swoje miejsce. Historie, rozprawy, słowa i zdania tylko czekają, abyś po nie sięgnął i czerpał ze skarbnicy. Wchodząc dziś między półki trafiam od razu na pozycję o końcu świata. No nie planowałam ale ostatnio ciągle słyszę, że żyjemy w czasach ostatecznych. No to niech będzie o końcu świata.

Koniec Świata będzie na pewno. Pewnie nie za naszego życia, ale kto to wie. Nie będę tu prorokować. Ale mam wrażenie, że coś się jednak z tym naszym Światem tu w Polsce i w Europie i na Świecie dzieje. Dzieje się dużo. Jak w tie – breaku. Punkt za punkt. Tam gdzie Zło zbiera swe nikczemne żniwo w wojnach, pedofilii i innym bagnie, zaraz pojawia się Dobro aby wydać dobre owoce. Czasem wydaje się, że Dobro przegrywa z kretesem i koniec. Świat stanął na głowie i nie ma się czego złapać. Ale zaraz widzimy i doświadczamy takiej akcji, że Zło dostaje „po bloku”. Szybko i bez wytchnienia galopuje głupota. A miłość tak niezmiennie, mądrze i precyzyjnie puszcza serie wiary i nadziei.

Dzieje się coś ciągle, bo i zawsze się działo. Żyjemy w niepowtarzalnych czasach. Nawet jeśli pewne procesy się powtarzają, to ich forma i intensywność jest inna. Dla naszej ukochanej Ojczyzny ten rok jest wyjątkowy. Kto pamięta jeszcze króla Mieszka i datę Chrztu Polski? A księżniczkę Dobrawę i losy św. Wojciecha? Będziemy świętować i dziękować za 1050 lat chrześcijaństwa. I bardzo dobrze. Może i Europa sobie przypomni o swoim chrzcie, zamiast troszczyć się o demokrację w naszym kraju. Co jest prawie wzruszające, bo chyba nigdy żaden sąsiad w całej historii tak się nie martwił o losy naszych rodaków. Z kolei na ul. Wiejskiej w Warszawie dawno nie było tak ciekawie. Strasznie się boją modlącej władzy. Nie dziwię się wcale. Przecież można wymodlić nawrócenie.

Szalejąca głupota wydaje się doskonale zdawać sprawę, że „gra” dla Zła i łapie punkty. Może będzie wojna. Trzy dni ciemności i game over. A może tysiące ludzi otrzyma łaskę nawrócenia. Zaczynając od celebrytów, ludzi jaśnie oświeconych nowymi wspaniałymi ideologiami. Bóg Jeden wie.

Jesteście tam jeszcze? Chciałam tylko jeszcze powiedzieć, że koniec świata to bardzo optymistyczna wersja dla wierzącego katolika. Nie ma co stać w oknie i czekać na znaki itp. ale grać do końca.

Na dziś już wystarczy blogowania. Myśli moje nie poukładane uciekły między książki. Przyszła tylko cicha modlitwa o dobre dni. Nie łatwe, ale niezmarnowane, radosne do pomnażania radości. O serce zdolne do kochania tak jak te dobre dni, których często nie zauważamy. Bo przelatują otoczone kolcami naszych niepotrzebnych oczekiwań.

czytać co?

 http://www.fronda.pl/a/uwierzcie-w-koniec-swiata,47508.html

co obejrzeć?

 

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu