ś m i e r ć     m o j a    u k o c h a n a

 

Zawsze gdy zbliża się uroczystość Wszystkich Świętych oraz Dzień Zaduszny nie wiem co napisać. Chciałoby się zamilczeć i po prostu uczestniczyć we Mszy, pójść na cmentarz. Bez zbędnych słów, bez prawienia morałów. Wszyscy dokładnie wiemy co i jak w te dni mamy zrobić.

Zawsze będę jednak zachęcać do przywrócenia radosnego celebrowania tych dni. Żebyśmy nie snuli się jak zjawy po cmentarzach. To trochę tak wygląda jakbyśmy tym swoim ponuractwem nie chcieli przeszkadzać umarłym. Nic za głośno nie powiedzieć, odwiedzić cmentarz i jednocześnie ominąć temat śmierci. A ze śmiercią warto usiąść. Zwłaszcza jeśli mamy z tym problem i w ogóle nie tykamy tematu. Oczywiście to nie jest proste i wszystko zależy od naszych doświadczeń. Moje doświadczenie ze śmiercią jest, no cóż, dobre. Może dlatego łatwo mi o tym mówić. Chociaż wiadomo, nie zawsze tak było. Po prostu widziałam dobrą śmierć, która przyszła i delikatnie zabrała dziadków. Bo była wyczekana i trochę już zaprzyjaźniona. Umieranie w mojej najbliższej rodzinie było czasem ogromnej łaski. Śmierć jak stara przyjaciółka przyszła na kawę i trochę posiedziała z nami. Poczekała na to, aż ją polubimy, jak się pogodzimy, jak wybaczymy, przygotujemy. Pewnie nie było tak zawsze, ja tyle pamiętam.

Trzeba nam tylko rozróżnić pewne sprawy. Co innego jest nie uciekanie od tematu śmierci i umierania, i rozmowa na ten temat od czasu do czasu. A co innego jest traktowanie śmierci jak zabawy. Przebranie się za szkaradnego kościotrupa, albo co gorsze przygotowanie stroju czarownicy dziecku. Latanie od domu do domu z pomalowanymi twarzami w paskudne maszkary i szantażowanie ludzi, za słodycze. Pomijając wszystkie duchowe zagrożenie, które są w tych beznadziejnych praktykach, co to robi z naszym podejściem do śmierci? Ile biednych dzieci, które przecież tak dobrze bawiło się w stroju kostuchy, nie potrafi ogarnąć co się dzieje, gdy nagle umiera ukochana babcia. Nagle to nie zabawa, nie ma cukierków, nie ma psikusów, nie ma babci. Ciarki przechodzą mi na samą myśl o pustce jaką mają ludzie w sercu, gdy nas katolików oskarżają o zacofanie, gdy wolimy wysłać dzieci na bal wszystkich świętych. Rzeczywiście to taki ciemnogród, gdy chcemy obdarowywać dzieci pięknem i światłem zamiast brzydotą i ciemnością.

Jak więc trzeba traktować śmierć? Szalenie poważnie! Trzeba też być ostrożnym. Żeby nie przesadzić z myśleniem o śmierci i czekaniem na nią. Na śmierć trzeba być zawsze gotowym i jednocześnie bardzo kochać życie! Jeszcze tyle przede mną, tyle chcę zrobić, tyle przeżyć i doświadczyć. A do śmierci mówię: chodź tu siadaj obok mnie i czekaj cierpliwie, a siedź spokojnie i nie przeszkadzaj mi żyć, ale bądź, tak, żebym w odpowiedniej chwili, gdy Bóg zawoła, nie bała się, a z wiarą poszła z Tobą ręka w rękę tam, gdzie będzie tylko lepiej…

 

Do posłuchania:

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu