j e s t    z a k ą t e k

Jest takie jedno miejsce, o którym myślę już od końca lipca, a na pewno przez cały sierpień. Jest w tym myśleniu jakaś tęsknota. Taka, jak wtedy, gdy się wygląda ukochanej osoby, tej, która ma przyjść i przytulić.

Kto był ten wie, że Częstochowa jest wyjątkowym miejscem. Miasto jak miasto. Jak wiele w naszym kraju boryka się ze swoimi miejskimi problemami. Całkiem zadbane, wydaje się być jasne. Rzecz jasna jasność wynika z blasku, który otula całą aglomerację, a bije z Jasnej Góry. Wiadomo. Duchowa stolica Polski przyciąga nie tylko wierzących, ale może nawet przede wszystkim pobożnych turystów. Może te tysiące ludzi, którzy rok w rok odwiedzają to miejsce, chcą sami przekonać się o cudowności Obrazu? Tysiące z nich nie doświadcza absolutnie nic. Prócz zmęczenia tłumem i może lekkiego oburzenia na to czy siamto. Jakaś część odwiedzających czuje przypływ emocji. Osobliwe wzruszenie, gdy uda się przepchać pod kratę cudownej kaplicy. Jest to tego rodzaju wzruszenie, o którym się później mówi, że się przeżyło coś niesamowitego. Ikona Czarnej Madonny przyciąga. Jest to fakt niepodważalny i nie ma, co z nim dyskutować.

Ja też tęsknie za Jasną Górą. Też garnę się, aby tam jeździć. Choć takich ukochanych miejsc mam sporo, to klasztor ojców Paulinów cieszy się u mnie wysoką lokatą. Czy potrafię powiedzieć, dlaczego ciągnie mnie do Częstochowy? Kilkanaście razy pieszo, i drugie tyle przy nadarzającej się okazji? Jakkolwiek to nie zabrzmi, a zabrzmi patetycznie i sentymentalnie – tak, tęsknie do Jasnogórskiej Pani. Bo tam mimo tego zgiełku i wcale nie sakralnej ciszy, jestem spokojna. Bo tam jest taka Polska, jaką kocham najbardziej. Bo tam wszystko składa się w całość. Bo tam jest Mama.

Oczywiście te wspaniałe uczucia wzmagają się we mnie również w innych ulubionych Sanktuariach. W Miedniewicach, czy w Niepokalanowie, czy w Świętej Lipce, przecież jeszcze piękniej położonej w mazurskich pejzażach. Matka Boża jest na obrazach, bo tego potrzebujemy. Bo bardzo szybko zapominamy o najczulszym spojrzeniu świata. Bo musimy skupić na Obrazie nasze zmysły, żeby dusza zaczęła się otwierać.

Bo musimy zobaczyć Jej dobrą dłoń, która zawsze prowadzi do Syna.

Mam w portfelu cały kram świętych obrazków. Jest wśród nich, trochę już pomięty obrazek Matki Bożej Częstochowskiej. Ale wiem, że to nie obrazek mnie chroni. Nie ten kawałek ładnie zadrukowanego papieru, on przypomina mi, że to Ona wysłuchuje mojego częstego biadolenia i biegnie prosić Boga o zmiłowanie. Tak wierzę w to. I w to, że kiedyś Ją spotkam. I przytulę się. A Ona otrze ostatnią już łzę ludzkiego wzruszenia.

Myślę, że wszystkie te miejsca związane z Obrazami łaskami słynącymi i sanktuaria tak jak uroczystości są nam bardzo potrzebne. To takie momenty, w których stajemy jak zapłakane dzieci, kiedy nie wiemy, w którą stronę, gdzie, jak i po co? A wystarczy zapytać Mamę!

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu