Dziś wybuchło powstanie.

Mama płakała jak wychodziłam z domu…[…]*

Basia, Krysia, a może Ania. Piętnaście, szesnaście, a może osiemnaście lat. Włosy kręcone, blond, a może kruczoczarne. Może lubiła czytać poezję, a może ćwiczenia z geometrii. Może miała uczulenie na mleko, a może nosiła okulary. Może bała się burzy w starym domu u dziadków na wsi, a może piszczała na widok myszy w piwnicy warszawskiego mieszkania. Może przepadała za zupą mleczną, a może wcale nie lubiła czosnku. Może właśnie była zakochana, w Janku. A może nie.

Nigdy się tego nie dowiemy. Bo Ona, bezimienna Sanitariuszka Powstania Warszawskiego zginęła wraz z tysiącami innych. Wyszła pierwszego sierpnia, mimo że mama prosiła aby została. Po drodze dostała trzy bandaże i skarpety. Miała za kilka dni zajrzeć do mamy. Chciała walczyć. Później wcale się nie mogła dostać do domu. Myślała, że mama, pewnie się martwi. Jeszcze tylko kilka dni. Przecież piekło nie może tyle trwać. Tylu rannych potrzebuje jej pomocy, Ciągle sobie powtarza, że musi być dzielna. Kolejny atak i trzeba przenieść szpital. Jest głodna i wyczerpana, brakuje bandaży. Ale to nic, mówi do siebie, bo zaraz przynoszą kogoś bardziej głodnego i poranionego. Chyba po maturze pójdzie na medycynę. Asystę przy amputacji nóg ma już za sobą. Tęskni do matki i w jeszcze trudniejszych chwilach, myśli, że wcale nie jest tak łatwo być odważną. Ale ile trzeba i warto wytrzymać dla wolności? Lista kolejnych zabitych. Gdzie one są, przecież poszły tylko po strzykawki!? W kościele św. Jacka jest szpital, a ona nie wie, czy umie się jeszcze modlić. Dziwi się, że jeszcze żyje. Wszyscy wokół giną. Kto ich pochowa? Z koleżanką wieczorami śpiewają. Wszystkie znane im piosenki, żeby choć przez chwile nie myśleć… Kolejny dzień, kolejni ranni, kolejny odpływ nadziei. Tak mało jej zostało, a może w ogóle już jej nie ma. Ale powtarza sobie ciągle, że trzeba być dzielnym. Wybuch gdzieś blisko. Boli. Teraz to ona leży i czeka na pomoc. Naprawdę się starała. Szła po opatrunki.

[..] Nie mam siły pisać. A może kiedyś będzie Polska. Mamo, bardzo boli. Pa!*

 

Zapiski kilku z dni sierpniowych walk, pozostawione przez Sanitariuszkę Powstania z 1944 roku wbijają w fotel. Bo można się spierać co do politycznego sensu zrywu, co do decyzji polityków itd. Ale czy można kwestionować walkę i wiarę tej dziewczyny? Tysiące młodych ludzi poszło i zginęło. Tak, za ideały. Za wolność.

Dziś też kobiety walczą o wolność. Z tą różnicą, że gdy Basia, Ania albo Krysia w ’44 nie miały akurat ochoty wyjść na ulice walczyć o swoje prawa, to nie spakowały się i nie wyjechały na urlop na egzotyczną wyspę. Basia, Ania albo Krysia chciały wolnej Polski, gdzie dzieci nie będą mordowane. Poświęciły swoje życie wierząc w wolną Polskę. Cześć i chwała bohaterom!

 

*Dziennik Anonimowej Sanitariuszki został opublikowany w sierpniowym numerze miesięcznika wSieciHistorii. Serdecznie polecam.

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu