IV Niedziela Wielkiego Postu

Czasami lepiej zapalić światło…

Wyobraźmy sobie pokój współczesnego nastolatka. Często można tam znaleźć wiele zaskakujących rzeczy. Mogą leżeć puste butelki po napojach, talerze po obiedzie, porozrzucane ubrania (nie wszystkie pierwszej czystości). Z każdym dniem bałagan rośnie, w chwili gdy już zaczyna przeszkadzać gospodarzowi, pojawiają się w jego głowie sprzeczne myśli. Z jednej strony pojawia się potrzeba uporządkowania pokoju. Ale jakoś się nie chce… No to – w myśl powiedzenia „czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal” – można nie zapalać górnego światła. A jak szukać, gdy czegoś potrzeba? Można odkopać ze sterty różności najpotrzebniejszą w danej chwili rzecz… i już. Fajnie byłoby mieć porządek, ale wciąż się nie chce go zrobić. Bez względu na samodzielnie podjętą decyzję, młody człowiek będzie unikał jak ognia nauk dorosłych na temat porządkowania własnego pokoju. Jeżeli „kazania” rodziców staną się zbyt uciążliwe, w głowie może pojawić się blokada i przekorne odrzucanie rad starszych.

Do opisanej sytuacji możemy porównać nasze życie. Otrzymaliśmy je w darze od Pana Boga. Nie jesteśmy wyłącznymi właścicielami, tylko zarządcami danego nam na okres ziemski czasu. Dobrze byłoby, gdybyśmy zauważali obecność innych ludzi oraz chcieli przyjąć i realizować powołanie oraz wolę Boga Ojca. Od pierwszych sekund naszego życia, wolą Boga jest abyśmy byli zbawieni. Z miłości do Ciebie i do mnie, Bóg Ojciec przyjął zbawczą ofiarę swojego Syna. Dzięki Jezusowi wywyższonemu na krzyżu mamy otwartą drogę do Nieba – możemy dostąpić zbawienia. Abyśmy dostąpili radości nieba musimy uwierzyć w słowa, które kieruje do nas Jezus. Musimy porzucić stary i grzeszny styl życia oraz myśląc kategoriami Bożymi, przyjąć w życiu wszystko to co prowadzi nas do zbawienia. W życiu każdego z nas będą bardzo różne wydarzenie, inne przystanki na drodze do Królestwa Niebieskiego. Niektórzy z nas będą w znaczący sposób odczuwali ciężar krzyża w codzienności – choroba, bieda, śmierć bliskich osób. Inni latami będą zmagali się z krzyżem niedowierzania, zwątpienia, może nawet utraty wiary w Boga. Jeszcze inni nie będą umieli dobrze rozpoznać swojego powołania, trudno im będzie wybrać właściwą drogę życia, zgubią prawidłowy kierunek. A będą wśród nas też tacy, którzy dojdą do Domu Ojca pełni wiary i zaufania prostą, łatwą drogą, doświadczając na każdym kroku nieskończonej Bożej pociechy. Bez względu na to, jak i którędy będzie prowadziła nas droga do nieba, ważne jest abyśmy wytrwale chcieli nią kroczyć.

W dzisiejszej Ewangelii (J 3,14-21) św. Jan przypominam nam, że światło (Jezus Chrystus) przyszło na świat, lecz ludzie wybrali ciemność. W ciemności nie widać bałaganu, nie widać brudu, niedostrzegalna jest potrzeba nawrócenia. W świetle widać wszystko! Zapalona lampa w zaniedbanym pokoju pokaże ile pracy potrzeba by go uporządkować. Rozświetlenie Twojego i mojego życia światłem Chrystusa, za każdym razem pokazuje co w nas wymaga zmiany. Chrystus za każdym razem wzywa nas do nawrócenia. Podjęcie tej duchowej pracy przyniesie oczekiwany efekt – zbawienie duszy. Na pustyni, każdy ukąszony przez węża Izraelita pozostawał przy życiu patrząc na wysoko umieszczonego miedzianego węża. Naszym ratunkiem jest wywyższony na krzyżu Syn Boży. Nie odrzucajmy krzyża Jezusowego. Z wiarą przyjmujmy krzyż jako drogę do nieba.

Zatrzymaj się dziś pod krzyżem. Stań w świetle Zbawiciela…

kleryk Mariusz Kowalski

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu