Rozważania na XXVI Niedzielę zwykłą

Dzisiejszy, rozpędzony styl życia zmusza nas do bardzo aktywnego funkcjonowania. Ciągła gonitwa w pracy, w domu, w szkole koncentruje nas nadmiernie wokół własnych obowiązków i zadań. Zbiór tego „co muszę ja” niejednokrotnie przysłania to, „co musi ktoś”- stojący obok mnie drugi człowiek. W chwili pojawienia się konfliktu wzajemnych interesów dochodzi do nerwów, spięć i awantur. Jak dbając o swoje powinności i potrzeby, nie stracić z oczu drugiego człowieka? Z podpowiedzią przychodzi nam dziś św. Paweł. W swoim słowie skierowanym do Filipian (Flp 2, 1-11), Apostoł Narodów napisał: „Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich”. Te słowa są bardzo aktualne w naszym dynamicznym życiu.

Jak zauważać drugiego człowieka i mieć na oku jego sprawy? Bezdyskusyjnie umożliwia to miłość bliźniego. Bez niej nie ma mowy o zwróceniu uwagi na innych ludzi. Istotną cechą ułatwiającą otwarcie na współbraci jest umiejętność słuchania. Wiele osób nie zawsze wprost informuje o swoich potrzebach i oczekiwaniach. Niekiedy sedno sprawy przekazywane jest w zawiły sposób, ukryte między wielu słowami, zagłuszone potocznie mówiąc „jąkaniem się”. Bez względu na formę przekazu, jaką stosuje stojący naprzeciwko nas drugi człowiek, ogromnie ważne jest abyśmy wsłuchali się w to co on chce nam powiedzieć. Dzięki temu autentycznie go zrozumiemy. Święty Paweł zwraca dziś również uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt „(…) w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie”. Nie mogę w relacjach z drugim człowiekiem poprzestać tylko na zauważeniu. Mam pokornie stawiać (cenić) innych ponad siebie. Jak? W najprostszy możliwy sposób. Będąc dla nich po prostu dobrym człowiekiem, cechującym się: uprzejmością, opanowaniem, ugryzieniem się w język (choćby co któryś raz), otwartym sercem, itd. Możliwości jest dużo. Uznanie dobrej wyższości brata nad samym sobą, zgoda na piastowanie przez innych wyższych stanowisk od mojego – to prawdziwe naśladowanie Zbawiciela. Jezus oddał się dobrowolnie w ręce ludzi, zaakceptował wyższość swoich oprawców, uznał wydany przez nich wyrok skazujący Go na śmierć krzyżową. To uznanie chwilowej władzy człowieka nad Bogiem, otworzyło dla świata bramę nieba, otworzyło drogę prowadzącą nas do życia wiecznego w Domu Bożym. Pomimo własnych ambicji, pragnień, marzeń i planów warto jest uznać pojawiający się inny bieg wydarzeń. Zgodzić się na przyznanie w danej chwili palmy pierwszeństwa innym rozwiązaniom. Taka postawa może okazać się wypełnieniem woli Bożej względem nas. Wypełnieniem naszego powołania.

W dzisiejszej Ewangelii, Pan Jezus przedstawia konkretny obraz opisanej przez św. Pawła nauki. Ojciec i dwóch synów. Konkretne polecenia „idź i pracuj” – jasno przedstawione oczekiwanie. Dwie różne odpowiedzi i postawy synów: „idę” i nie poszedł oraz „nie idę” ale jednak poszedł. W postrzeganiu innych ludzi, akceptowaniu ich w swoim życiu, traktowaniu ich jako wyżej stojących od siebie – potrzebna jest spokojna analizy sytuacji. Drugi syn pomimo niechęci do pracy, pomyślał, uznał wolę ojca, postawił go w swojej ocenie wyżej od siebie, przełamał niechęć i poszedł. To nie tylko droga dobrych relacji z człowiekiem ale i Bogiem. Warto się zastanawiać i szukać odpowiedzi na pytanie „czego oczekuje teraz ode mnie Bóg?”, słuchać Jego słów i zawsze stawiać Go wyżej od siebie (bo przecież jest Panem Bogiem 😊). To droga prawdziwej miłości, droga prowadząca do domu Ojca.

Kleryk Mariusz Kowalski

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu