Epilog

Anna i Antoni pobrali się na Piotra i Pawła w piękny dzień czerwcowy, w siarkowej farze świętej Katarzyny. Sakrament święty powagą Kościoła Katolickiego oczywiście ojciec Michał pobłogosławił. Do dziś w całym powiecie sierakowskim opowiadają, że nikt nigdy nie widział tak szczęśliwie usposobionych państwa młodych. Świątynie przyozdobiono licznym kwieciem z nagoszewskiego ogrodu. Anna w sukni, zwiewnej, z koronkami i lekko bufiastymi rękawami, delikatnie podbitej błękitnym jedwabiem wyglądała jak księżniczka. Antoni równie po królewsku w najprzedniejszym kontuszu nad ziemią się unosił ze szczęścia. Wesele było urządzone bez przepychu. Pani Aniela wzruszona odczytała powinszowania od siostry Elżbiety, która onegdaj była Aurelią Potocką.

Nagoszewka stała się dworem pięknym, zadbanym i otwartym na przyjaciół i biednych i bogatych. Często gości z Sierakowa przyjmowano, którym Hanusia z Franciszką usługiwały chętnie. Tadeusz również co jakiś czas do Daniłowiczów zaglądał i opowiadał co i rusz o nowym zakochaniu. W końcu jednak i on narzeczoną przywiózł. Okazało się, że znalazła się niewiasta co serce umiała Tadeusza zdobyć. Prawie po sąsiedzku. Na skraju sierakowskiego powiatu znalazł Tadeusz swą miłość. Skromną, ułożoną, śliczną Basię z Karnowickich. Panie serdecznie się zaprzyjaźniły. Anna marzyła aby z nową przyjaciółką w przyszłości dzielić się troskami i radościami życia rodzinnego. I znów we czworo od czasu do czasu w saloniku herbatę pili. Przyjaźń szczera, doświadczona i wystawiona na próby okazała się być silna i przetrwała jeszcze długie lata.

Antoni w pierwszą rocznicę ich ślubu, a w przeddzień chrzcin ich pierworodnego syna Aleksandra zrobił małżonce swej osobliwą niespodziankę. Anna Daniłowiczowa z opaską na oczach, dała się prowadzić mężowi za dwór pod rabaty różane. Od kilku dni już zauważyła, że Antoni coś tam zwozi i struga. Udawała, że nic nie widzi i ciekawa była co też jej kochany mąż wymyślił. Antoni podprowadził żonę, posadził na ławeczce i opaskę zdjął. Przed Anną wyrosła mała kapliczka, a w niej Pan Jezus Frasobliwy uśmiechał się do nich serdecznie.

Bo tak to już jest, że i w Rzeczpospolitej i w innych królestwach, miłość ludzka może nawet śmierć pokonać. Ale tylko jeśli ludzkie dzieci przyjdą i Pokrwawionego Chrystusa o ratunek poproszą. Czasem trudne są dzieje człowieka i cierpieniem okupione. Ale pewnym jest, że jeśli tylko dusza do Pana Naszego się wyrwie to historia dobrze się skończy. Bo Pan Jezus wysłucha, pocieszy i uśmiechnie się. Bowiem On to właśnie czyni, nikt inny, że w życiu się darzą dobre historie.

Koniec

Zbieżność imion, nazwisk, miejscowości i wydarzeń całkowicie przypadkową jest i w sercu i wyobraźni autorki urodzoną.

 

Emilia Szydłowska


Maria Domańska

Dobre Historie zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu