Tolkien

Trudno jest polecić jakiekolwiek dzieło J. R. R. Tolkiena na weekend. Zdecydowanie są to lektury wymagające znacznie więcej czasu. Tolkien był już znany zanim zekranizowano jego najsłynniejszą trylogię o losach Drużyny Pierścienia. Sama postać Autora wydaje się być jeszcze bardziej fascynująca niż jego twórczość. A ta, uważam jest jedną z najważniejszych w całych dziejach literatury.

To jaki świat stworzył Tolkien we słynnym „Władcy Pierścienia” jest tylko wycinkiem historii ogromnego Świata ludzi, elfów, krasnoludów, czarodziejów i innych nie mniej ciekawych plemion. Bo przecież jest jeszcze „Hobbit”, bez, którego pierścień nie znalazłby się w Shire. Jest jeszcze „Beren i Luthien”, opowieść o wielkiej miłości śmiertelnika i księżniczki elfów z przed wielu lat. Jest jeszcze „Upadek Gondolinu”, w którym dowiadujemy się jak piękne było to miasto, lecz nie mogło uratować się przed swoim przeznaczeniem. „Dzieci Hurina”, które gorzko płacą za złe uczynki Nieprzyjaciela. I jest jeszcze „Silmarillion” opowieści początku. Czyli o stworzeniu tego niesamowitego Świata. Świata, który jest muzyką, światłem, pięknem. Dlatego właśnie trudno jest polecić Tolkiena na weekend. Jednak spróbować warto!

Władca Pierścieni” rzeczywiście znajduje w sobie chyba wszystkie najlepsze elementy. To nie jest tylko powieść fantastyczna. Choć geniusz autora stworzył fantastyczny świat, a jeśli do niego wejdziesz na pewno się nie zawiedziesz. Wyruszysz w podróż, która cię odmieni. Czasem będzie trudno. Raczej przez większość czasu będzie śmiertelnie trudno. Zawsze, gdy już zbraknie nadziei pojawi się promyk słońca, który da jeszcze odrobinę siły na spełnienie zadania. Niby jest oczywiste, kto jest dobry, a kto zły. Jednak ta historia nie każe nigdy, nikogo przekreślać od razu. Bo nigdy nie wiesz, kto jaką role ma do odegrania. Łatwo jest rozsądzać o kimś. Trudno o sobie, bo nie wiesz jaką jeszcze przyjdzie ci podjąć decyzję. Może to będzie kwestia wybrania drogi, posłuszeństwa, odrzucenia lub przyjęcia pomocy, podziału pożywienia, walki, ucieczki, oddania życia. Może będziesz musiał podjąć się zadania, na które nie masz w ogóle ochoty i siły. I nawet jeśli będą przy tobie przyjaciele, nie wiesz, czy dasz radę wykonać zobowiązanie, które zaważy nie tylko o twoim losie, ale całego znanego ci świata. I tak naprawdę to przekonujesz się, że tylko uniżenie i wolny, mały akt miłości uratuje Świat.

Dużo więcej można by pisać o trylogii i innych dziełach Tolkiena. To klasyka, która podbiła serca nawet tych, którzy nie sięgają po literaturę fantastyczną. Jest zdecydowanie dla młodzieży, ale i dla dorosłych, którzy chcą zanurzyć się w tym cudownym świecie. Tak bardzo podobnym do naszego, a jednak innym. Piękniejszym? Ciekawszym? Może to wszystko jakaś alegoria, metafora? A może po prostu mam odnaleźć trochę siebie, w którymś z bohaterów. Bo nikt tam przecież nie jest idealny, każdy jest sobą ze swoimi wadami i zaletami, lękami i radościami. Każdy ma zadanie, małe, duże, każde znaczące. I choć to świat stworów, magii i fantastycznych plemion jest w tym jakiś przekonywujący realizm. To po prostu jakoś tak w duszy gra. Składa się w coś całkowicie do przyjęcia.

Mogłabym godzinami pisać i mówić o powieściach Tolkiena. Zaraziłam się nim zupełnie przypadkiem od młodszego brata. Och jakże miły to wirus, który przenosi mnie do pięknych krain, gdzie zanurzam się w niezmierzonych lasach, gdzie mam przygody, gdzie wchodzę nie tylko dla rozrywki i wytchnienia, ale również po refleksję i pytania o swoje przeznaczenie.

Jest w twórczości Tolkiena jakaś iskra co łapie mnie za rękę i przenosi do świata nie tylko elfickich królestw. Choć, chwyć mnie za dłoń i ruszmy się, przygoda czeka!

Emilia Sz.

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu