Święta Faustyna Kowalska, cz. 21, ostatnia

 

Cuda do beatyfikacji i kanonizacji

W archiwum Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach przechowywanych jest tysiące listów z podziękowaniem za różne łaski. Są wśród nich wielkie uzdrowienia z rozmaitych chorób i jeszcze większe łaski dotyczące uzdrowień duchowych, a nierzadko wskrzeszeń do życia Bożego. Są świadectwa mówiące o Bożej interwencji w codziennych kłopotach z pracą, nauką, mieszkaniem czy o uproszonym potomstwie. Nieliczne z nich są publikowane w kwartalniku ,,Orędzie Miłosierdzia”. Lektura tych świadectw odsłania niezwykły świat, świat Bożego miłosierdzia, w którym żywo uczestniczą ci, którzy ufają Bogu i tym naczyniem czerpią łaski dla siebie i innych. Te świadectwa są namacalnym spełnieniem obietnic Jezusowych zapisanych w ,,Dzienniczku” św. Siostry Faustyny. Wielką mi są pociechą dusze o bezgranicznej ufności – mówił Jezus – bo w takie dusze przelewam wszystkie skarby swych łask. Cieszę się, że żądają wiele, bo Moim pragnieniem jest dawać wiele, i to bardzo wiele. Smucę się natomiast, jeżeli dusze żądają mało, zacieśniają swe serca.

W tej publikacji przytoczymy tylko te cuda, które badała i uznała Stolica Apostolska w procesie beatyfikacyjnym i kanonizacyjnym Siostry Faustyny.

Świadectwo Maureen Digan

Jestem pewna, że po moim świadectwie ktoś z was, jeśli nie wszyscy, będą pytać: dlaczego ona, a nie ja albo ktoś z moich bliskich? Cóż, sama zadaję to pytanie: dlaczego ja, a nie mój chorujący od lat syn?

W wieku 15 lat nabawiłam się choroby zwanej lymphadenoma. Między 15. a 20. rokiem życia przeszłam 50 operacji i zabiegów. Przez 10 lat powracałam w kółko do szpitala. Hospitalizacje trwały od 1 tygodnia do 12 miesięcy. Mając lat 19 przeszłam operację kręgosłupa i przez 2 lata cierpiałam na paraliż od bioder w dół. Kiedy miałam 20 lat przeprowadzono pierwszą amputację. Choroba  w resztce nogi stała się jednak tak poważna, że musiano amputować mi nogę aż do biodra.

Bob, mój mąż, człowiek wielkiej wiary i modlitwy, czuł, że powinien przywieźć rodzinę, mnie i chorego syna, do Polski. Przybył na Eden Hill w Stockbridge [dziś narodowe sanktuarium Miłosierdzia Bożego w USA] i odbył rozmowę z O. Serafinem Michalenko, pytając, czy nie mógłby nam towarzyszyć w podróży do Polski. Ksiądz Serafin, który zajmował się sprawami Siostry Faustyny w USA, otrzymał zezwolenie od swych przełożonych i tak wybraliśmy się w trudną podróż do Krakowa.

28 marca 1981 roku przystąpiłam w Krakowie do spowiedzi. Była to chyba pierwsza dobra spowiedź od wielu, wielu lat. Poczułam się wówczas bliżej Pana Jezusa i Siostry Faustyny, ale chyba jeszcze niezupełnie do końca. Tego wieczoru, 28 marca, modliliśmy się przy grobie Siostry Faustyny szczególnie o uzdrowienie, wciąż pozostając w nastroju niedowierzania, powiedziałam do Siostry Faustyny: W porządku, Siostro Faustyno, zrób coś z tym. I oto ból ustąpił, a opuchlizna zeszła. Pomyślałam, że to objaw rozstroju nerwowego, ponieważ nie wierzyłam w cuda. Wypchałam swój but serwetką, by nikt nie zauważył, że nie mam opuchlizny. Równocześnie przestałam brać lekarstwa.

Od tej chwili moja choroba ustąpiła całkowicie. Odwiedziłam czterech różnych lekarzy, którzy powiedzieli mi, że jest to choroba nieuleczalna, nigdy nie ulega reemisji i nie działają na nią żadne leki. Pan nasz wybiera kogo chce. Z całego serca dziękujemy Mu za moje uzdrowienie, które posłuży do beatyfikacji Siostry Faustyny. Jest prawdą to, co czytamy w ,,Dzienniczku”: Im większa nędza, tym większe ma prawo do miłosierdzia Mojego.

Przedruk z: „Orędzie Miłosierdzia”, 13 (1992).

 

Świadectwo ks. Ronalda Pytla

16 listopada 1999 roku lekarze zaproszeni przez Kongregację ds. Świętych przegłosowali, że natychmiastowe uzdrowienie mojej bardzo uszkodzonej lewej komory serca nie jest medycznie wytłumaczalne. 9 grudnia watykańska komisja teologów potwierdziła, że jest to cud przypisywany wstawiennictwu  Siostry Faustyny Kowalskiej. Potem odbyła się komisja kardynałów, a 20 grudnia promulgacja dekretu o cudzie w obecności Ojca Świętego Jana Pawła II.

Nazywam się Ronald Pytel, z pochodzenia jestem Polakiem, moi dziadkowie urodzili się w Polsce. Jestem proboszczem w kościele Matki Bożej Różańcowej w Baltimore w stanie Maryland (USA).

Nasza parafia jest diecezjalnym sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Z nabożeństwem do Miłosierdzia Bożego zetknąłem się w dzieciństwie, już jako młody chłopak w szkole podstawowej widywałem wizerunek Chrystusa z podpisem: Jezu, ufam Tobie. 26 lat temu przyjąłem święcenia kapłańskie i z czasem włączyłem się w dzieło kultu Miłosierdzia Bożego. Od roku beatyfikacji Siostry Faustyny w naszym kościele w każdą drugą niedzielę miesiąca odprawiane są uroczyste nabożeństwa ku czci Miłosierdzia Bożego w języku angielskim, a w każdą trzecią niedzielę miesiąca – w języku polskim. Oprócz tego w każdy czwartek odmawiana jest nieustanna nowenna do Miłosierdzia Bożego. Nasza parafia propaguje kult Miłosierdzia Bożego przez rekolekcje, wykłady i pielgrzymki. Stąd też, gdy zachorowałem, prośby moje i parafian były kierowane do Miłosierdzia Bożego przez przyczynę Siostry Faustyny. Zachorowałem w 1995 roku. Całą zimę i wiosnę źle się czułem. Symptomy choroby wskazywały na przeziębienie i alergię, potem zapalenie oskrzeli. Nie mogłem złapać oddechu po wejściu na pierwsze piętro i ciągle kaszlałem. Zamówiłem wizytę u lekarza, który potwierdził diagnozę: alergiczne zapalenie oskrzeli. W czasie tej samej wizyty lekarz stwierdził, że szmery w sercu które miałem od dzieciństwa, były silniejsze i wysłał mnie, aby przeprowadzić test Dopplera, echokardiogram. Test wykazał, że moja zastawka aorty była zwężona z powodu depozytu wapniowego i tylko 20% krwi przepływało przez nią. Żyłem więc z niewydolnością serca.

8 czerwca 1995 roku miałem wyznaczoną pilną wizytę u doktora Nicholas Fortuin, znanego kardiologa praktykującego w szpitalu Johns Hopkins w Baltimore. Po przestudiowaniu mojego echokardiogramu, potwierdził on diagnozę zwężenia zastawki aorty. Przepisał mi lekarstwa i wysłał do domu z nakazem leżenia w łóżku aż do terminu operacji w Johns Hopkins Hospital, 14 czerwca 1995. W drodze do szpitala mój najlepszy przyjaciel ks. Larry Gesy powiedział: – Nie przejmuj się Ro, wszystko ma jakiś związek z miłosierdziem Bożym.

Chociaż nie byłem zadowolony  myśli o nadchodzącej operacji, to jednak w moim sercu panował pokój. Czytałem „Dzienniczek” Siostry Faustyny, codziennie modliłem się słowami Koronki do Miłosierdzia Bożego.

Po zabiegu operacyjnym dr Peter Green – chirurg – spotkał się z ks. Larry Gesy i powiedział mu, że moje serce zostało uszkodzone z powodu zwężonej zastawki, która nie pozwalała swobodnie przepływać krwi. Gdyby operacja nie została wykonana, mojemu życiu groziła śmierć. Po kolejnym badaniu dr N. Fortuin powiedział mu, że nie może przewidzieć, jak będzie wyglądało moje życie, pewne jest to, że nie będę funkcjonował normalnie.

Z poważną troską stwierdził, że nikt mi nie da gwarancji na życie, a szanse na dłuższe życie są poważnie zagrożone. Cała jego diagnoza nie była optymistyczna. Lewa komora serca była bardzo zniszczona. Z tą diagnozą stopniowo zapoznawał mnie mój przyjaciel.

5 października 1995 roku celebrowaliśmy całodniowe nabożeństwo przed wystawionym Najświętszym Sakramentem, w czasie którego odmawialiśmy Koronkę do Miłosierdzia Bożego, różaniec i inne modlitwy. Dzień zakończył się Mszą świętą. wszystko to przygotowywało nas na przyjazd Ojca Świętego do Baltimore 8 października 1995. W czasie Mszy świętej byłem głównym celebransem. Podczas homilii mówiłem o ufności Bogu oraz jak Bóg dotykał mnie swoim miłosierdziem. Tego wieczoru grupa osób modliła się o moje uzdrowienie. Wzywano wstawiennictwa Siostry Faustyny, a ja oddałem cześć jej relikwiom. Podczas modlitwy spoczywałem w Duchu Świętym. Leżałem na podłodze około 15 minut. Byłem zupełnie przytomny, ale nie mogłem się ruszyć. Czułem się jak osoba sparaliżowana, kiedy moi parafianie modlili się nade mną i wokół mnie. Późnym wieczorem zdałem sobie sprawę z tego, że zapomniałem wziąć moje lekarstwo. Wziąłem je około północy i przygotowywałem się do pójścia na spoczynek. Wtedy przy głębszym oddechu zacząłem odczuwać ból w okolicy serca. Do tego czasu nie miałem takich bólów serca, tylko ból rany ciętej po operacji. Było to dla mnie coś nowego, czego nie znałem. Pomyślałem, że pewnie byłem zbyt aktywny w ciągu dnia. Po pewnym czasie zdałem sobie sprawę z tego, że ból wzmagał się po przyjęciu leku na serce. Następnego dnia nie wziąłem leku i bólu nie było.

Zadzwoniłem do dra Fortuin, aby mu powiedzieć o problemie. Czułem, że lek na serce powodował ból. Doktor Fortuin powiedział mi, że to jest najlepszy lek na moją chorobę serca i że przecież mój organizm tolerował ten lek przez dwa miesiące bez skutków ubocznych. Powiedział mi, że jeżeli mój organizm reaguje w taki sposób, to żebym przyjmował połowę dawki leku jednego dnia i całą dawkę drugiego dnia na przemian i zadzwonił do niego za tydzień. Czułem się lepiej, gdy przyjmowałem połowę dawki leku. Ból był mniej intensywny i szybciej mijał. Zadzwoniłem do dra Fortuin i poinformowałem o wyniku mojej obserwacji. Powiedział mi, abym kontynuował lek z połową dawki do wizyty u niego za 9 dni. 9 listopada byłem u dra Fortuin. Po wstępnym badaniu został wykonany Dopplera echokardiogram. Lekarz przeglądnął wyniki testu i zawołał mnie do swego gabinetu. Przyglądał się mi w ciszy, która wydawała się nieskończonością i wreszcie przemówił: – Ron, ktoś się wstawiał za tobą. Zapytałem: Co to znaczy? On odpowiedział: – Twoje serce jest zdrowe. Zapytałem zdziwiony: – Co? A on powtórzył: – Twoje serce jest zdrowe. – Doktor Green sugerował, by powtórzyć echokardiogram i zobaczyć, czy lewa komora serca wzmocniła się. Doktor Fortuin powiedział: – Nie, nie… my mówimy o zupełnie normalnym sercu. Moje przypuszczenia nie były zbyt optymistyczne odnośnie twego stanu zdrowia. Nie mogę wytłumaczyć, co się stało. Dalej kontynuował: Ty nie masz żadnych ograniczeń i nie musisz brać żadnych leków. Zobaczymy się powtórnie za rok na powtórnej kontroli. Zapytałem zdziwiony: – Za rok? On odpowiedział: – Tak, za rok. Twoje serce jest zupełnie zdrowe.

Po opuszczeniu lekarskiego gabinetu zadzwoniłem do ks. Larry Gesy i powiedziałem mu o tym, co usłyszałem od dra Fortuin. On odpowiedział: – Mamy cud, o który się modliliśmy.

W listopadzie 1996 roku została zwołana oficjalna komisja w archidiecezji Baltimore, aby rozpatrzyć zaprzysiężone opinie lekarzy i zeznania świadków mówiących o zmianach w moim stanie zdrowia. Po ukończeniu procesu w diecezji przyjechał o. Serafm Michalenko, wicepostulator sprawy Siostry Faustyny w USA, odebrał od Baltimore Tribunal zapieczętowane dokumenty, które w grudniu 1996 roku zawieźliśmy do Rzymu. Dokumenty zawierały ponad 800 stron medycznych rejestrów i około 500 stron zaprzysiężonych materiałów. Wiem, że św. Siostra Faustyna wstawiła się za mną u Jezusa i że Jego miłość dotknęła mnie i uzdrowiła. To jest takie proste.

Przedruk: „Orędzie Miłosierdzia”, 34 (2000), s. 6-7.
(Opracowano na podstawie książki s. M. Elżbiety Siepak „Dar Boga dla naszych czasów”)

 

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu