XXXI Niedziela Zwykła

Słowo Boże:

Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A pewien człowiek, imieniem Zacheusz, który był zwierzchnikiem celników i był bardzo bogaty, chciał koniecznie zobaczyć Jezusa, któż to jest, ale sam nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić.

Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: «Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu». Zszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: «Do grzesznika poszedł w gościnę».

Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: «Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogoś w czymś skrzywdziłem, zwracam poczwórnie».

Na to Jezus rzekł do niego: «Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł odszukać i zbawić to, co zginęło».

Komentarz:

Chciałbym wam dziś opowiedzieć o pewnej starszej pani, z którą się spotkałem podczas praktyk duszpasterskich w Z.K. Odwiedzała ona tam młodzieńca skazanego za bestialskie morderstwo na młodej dziewczynie. Miał on do odsiedzenia długi wyrok. Ta pani systematycznie go odwiedzała, przysyłała mu paczki z żywnością, otaczała go ciepłem i życzliwością. A on pod wpływem tej kobiety sprawiał wrażenie nawróconego. Był wzorowym więźniem i zaczął prowadzić życie religijne. I nie byłoby w tym nic dziwnego. Starsze panie czasem lubią być miłosierne. Zaskakiwał jedynie fakt, że ofiarą tego więźnia była jedyna córka tej kobiety. Gdy zaskoczeni tym faktem funkcjonariusze więzienia pytali ją dlaczego, starsza pani z uśmiechem cytowała słowa Jezusa. „Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to co zginęło”.

Zacheusz z Jerycha był celnikiem. Nie była to wtedy szlachetna profesja. Taki zdrajca służył Rzymowi zdzierając podatki z Izraelitów, oszukując obie strony i dorabiał się przy tym wielkiej fortuny. I choć był grzesznikiem znienawidzonym przez swoich rodaków, potrafił otworzyć się na działanie łaski i na pokutę, potrafił zmienić swoje życie. Wynagrodzić wyrządzone krzywdy. Stał się nowym człowiekiem, bo Ktoś spojrzał na niego z miłością.

Nasz Pan Jezus Chrystus nie przekreślał nikogo. Wręcz przeciwnie szukał tych, którzy zaginęli, czyli przez swój grzech odeszli od Boga. Odwiedzał celników, jadał z grzesznikami i nierządnicami. Dawał szansę każdemu. Dla każdego miał gorące kochające serce.

Te odwiedziny Chrystusa u celnika kierują do nas wezwanie. Mamy naśladować go w tym wyjściu ku ludziom. Iść ku innym w duchu miłości, a więc z sercem, dobrocią, szczerą troską o ich dobro. Może ktoś czeka, właśnie na ciebie bracie, czy na ciebie siostro byśmy pomogli mu uporządkować jego sprawy, pomóc mu dźwigać jego ciężary. Weselić się z nimi gdy się radują, współczuć gdy cierpią; po prostu być z nimi, aby pomóc im żyć. Na tym polega szczera, prawdziwa miłość. I takiej miłości powinniśmy się uczyć, jeśli chcemy być prawdziwymi uczniami Chrystusa. Amen.

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu