u  p  o  m  i  n  k  i

Nie spotkałam nigdy w swoim ponad dwudziestoletnim już życiu człowieka, który nie lubi dostawać prezentów. Może jeszcze poznałam niewielu ludzi. Może ktoś taki istnieje, choć to mało prawdopodobne. Ale jednak gdyby taki się znalazł poddałabym pod wątpliwość jego zdrowie. Lubimy być obdarowywani. Prezenty, podarunki, upominki te na urodziny, imieniny i te zupełnie bez okazji pomagają wyrażać uczucia do konkretnych osób. Pomijając te na specjalne okazje, które darowane są z tradycji, grzeczności itd., skupię się dziś na tych małych bez szczególnych okazji, a tylko z miłości.

Dostawałam i dostaję dużo prezentów. Prezenty od bliskich, na święta, urodziny, małe, duże, wszystkie zawsze bardzo mnie cieszyły. Praktyczne przedmioty, książki, własnoręcznie wykonane kartki, różne, najróżniejsze upominki. Oczywiście mam kilka ulubionych prezentów, które otrzymałam, ale nie chce dziś chwalić się prezentami, ani wspaniałomyślnością moich bliskich.

Słowo prezent pochodzi z języka francuskiego i ma na celu ucieszenie osoby obdarowywanej ponieważ zasadniczo jest dawany w dowód sympatii. Prezent ze swej osobliwej natury musi być w jakiś sposób piękny. Musi cieszyć zmysły osoby obdarowywanej, wywołać uśmiech, zachwycić. Chociaż na kilka chwil rozpromienić. Inaczej prezent nie jest prezentem.

Dostajecie czasem prezenty z Góry? To znaczy małe, na pozór nic nie znaczące epizody, sploty wydarzeń, widoki, które rozpromienią poniedziałkowy powrót do rzeczywistości lub ciężki szary dzień?

Nigdy specjalnie nie czułam się obdarowywana przez Boga. Dopiero od kilku lat codziennie od nowa uczę się widzieć więcej. Czyli dostrzegać małe, niby nic nieznaczące epizody, sploty wydarzeń i widoki, które rozpromieniają poniedziałkowy powrót do rzeczywistości lub ciężki szary dzień …

 

Bóg niczym innym nie chce się zajmować jak obdarowywaniem nas, również poprzez małe upominki.

Pomyślałam sobie o kupnie czegoś. Postawiłam sobie limit, gdyby było za tyle i tyle to bym kupiła, ale bez specjalnego nakręcania. Wchodzę do sklepu z koleżanką okazuje się, ze ona też ma ochotę na nowy zegarek. Dla mnie nie ma atrakcyjnej oferty, ale czekam na towarzyszkę. Ekspedientka informuje nas o promocji, która pozwala na zakup drugiej sztuki za dokładnie moja wymyśloną kwotę. Otwiera tajemniczą szufladkę i dostaję to co chciałam, za ile chciałam, nie mniej , nie więcej, dokładnie życzenie spełnione.

W słabo ogrzanym pokoju, w końcu zimnego stycznia, gdy już się chce wiosny, prawie zasuszoną już roślinę (i nie był to kaktus), która nie ma prawa już żyć, z dnia na dzień obsypują maleńkie, śliczne, różowe kwiatuszki.

A po ciężkim dniu, kiedy zostało tylko trochę siły na wcelowanie klucza w drzwi, na klamce siada przecudny motyl, o kolorze pistacji, i nie wiesz czy zapomniał że jest już ciemno, czy to jakaś wyjątkowa ćma. I czujesz że ten mały śliczny owad delikatnie uśmiecha się do ciebie.

Albo drugi człowiek zaprasza na spacer i twoje trudne samopoczucie jest już wspomnieniem.

Albo gdy przez cały dzień pada, i nie masz parasola, a gdy wychodzisz z pracy i chcesz iść od razu do apteki, słońce głośno śmieje się z ciebie i wypuszcza tęcze.

Albo gdy Kuba Błaszczykowski strzela piękna bramkę i mamy tyle samo punktów co Niemcy!

 

Powiesz, że to wszystko fart, przypadek, łut szczęścia.

A ja wole myśleć , że to wszystko małe prezenty od Boga. Upominki bez okazji, w dowodzie miłości. Po to, żeby zrealizować małe marzenia lub na trudne samopoczucie, żeby się choćby uśmiechnąć.

A natchnęły mnie do tego tekstu lampki na choince pośrodku Ronda Strażaka w Grzebowilku. Wraca człowiek w niedzielny wieczór przez wieś i myśli już ponuro o kończącym się weekendzie. A tu nagle błysk świątecznych świecidełek w drugiej połowie czerwca, zagląda w oczy i grozi palcem: uśmiech, uśmiech!

 

Posłuchać:

Poczytać:

http://www.apostol.pl/rozwazania/bruno-ferrero/b%C5%82%C4%99kitne-kamienie

http://www.apostol.pl/rozwazania/bruno-ferrero/pragnienie

 

Obejrzeć:

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu