m y ś l i    n i e k o l o r o w e    a c z    a d w e n t o w e

Tak bardzo potrzebujemy dobra. W grudniu dobro jawi się nam w brokacie, w świecidełkach i kolorowych ozdobach.

Jeszcze chwilę, jeszcze zaczekaj.

Nie można tak sobie owijać życia w złotka i sreberka.

Na przyjście Dobra trzeba nam się przygotować. Zamieść izbę. Inaczej Dobro się zmiesza i choć jest większe od każdego brudu, to możemy Go nie zauważyć.

Tak bardzo potrzebujemy Dobra.

Widać to na każdym kroku w tym ogromnym brudnym Świecie. Widać to w tym jak potrzebujemy uśmiechu i dotyku drugiej osoby. Widać to w tym jak chcemy dawać prezenty i rozsiewać radość.

Jest trudno. Jest bardzo trudno. Momentami sama się gubię i nie wiem w jakim Świecie żyję. Czy to w ogóle jeszcze jest życie? Czy tylko próba przetrwania trudnej rzeczywistości. A może w ogóle nie jest trudno, może dałam sobie wmówić, że jest inaczej, że gorzej, że źle. Bo przecież wszystko zależy od mojego serca. Czy je posprzątam, zanim powieszę świecidełka?

Nie można tak po prostu ominąć Adwentu. Nie można udawać, że Boga nie ma. Skoro każdy choć raz w roku tak bardzo potrzebuje kolorowych migotań dookoła. Skoro każdy tak bardzo potrzebuje choć raz w roku Dobra.

Świat nas ciągle skłóca. Wierzących z tymi co wątpią lub poszukują. Wierzących z Kościołem. Rodziców z dziećmi. Kobiety z kobietami. Człowieka z człowiekiem. A właśnie w tym czasie adwentowym, o którym zdaje się Świat chce zapomnieć, jak na dłoni widać jak wszyscy absolutnie wszyscy jesteśmy spragnieni Dobra i Miłości. Oczywiście dla każdego Dobro i Miłość może oznaczać co innego. Jeśli otworzysz choć skrawek swojego serca to może zauważysz, że ani jedna śliczna kolorowa bombka nie miałaby sensu, gdyby nie istniało Największe Dobro i Największa Miłość. Ani jedna igła srebrnej jodły, ani jeden spadający i ginący płatek śniegu, ani jeden uśmiech, ani jedna łza nie miałyby sensu. Gdyby nie istniała Największa Miłość i Największe Dobro, to i radość, i cierpienie byłyby pozbawione sensu.

Oczywiście możesz ubrać już choinkę. Ozdobić dom. Co tylko zechcesz. Taką mamy naturę, że potrzebujemy stworzyć wokoło siebie atmosferę, w której dobrze się czujemy. Jednak towarzyszyć nam teraz powinna atmosfera takiego światła, które powoli się zbliża, które wchłania ciemność. Nie razi, nie „atakuje” swą magią i radością. Po to jest Adwent. Żeby pojawiło się w moim i twoim życiu Światło. Jasne, czyste, ciepłe. Takie, które w końcu rozbłyśnie tysiącem kolorów, ogarnie wszystko dookoła. Ale jeszcze nie, jeszcze chwilę, jeszcze trzeba się przygotować…

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu