k r ó t k o    o    n i e d o s y c i e

To co zostało nam po świętach to na pewno jeden ogromny niedosyt. Oczywiście mam tu namyśli szeroką pojętą metaforę, ponieważ nie chce mi się wierzyć, że w poniedziałkowy wieczór byliśmy jeszcze głodni. Jednak mimo stołów zastawionych obficie, w tym roku Święta były głodne i spragnione. Jeszcze w Wielki Czwartek rozrywaliśmy swe szaty i z nieudawanym bólem krzyczeliśmy, że nie wyobrażamy sobie Triduum i Świąt, bez uczestniczenia w liturgii, a przeżyliśmy. Pokornie przystępowaliśmy do Ołtarza, online. Niewyobrażalne staje się dla nas powoli czymś już prawie normalnym. Z przyjściem niedzieli włożymy kapcie zamiast butów i uklękniemy przed telewizorem zamiast w budynku świątyni. I w Święta też daliśmy radę. Choć teraz czujemy niedosyt. I co z tym zrobić? Pytam sama siebie i was. Co zrobić z głodem? Jak karmić się duchowo, gdy moje zmysły tak bardzo potrzebują czuć, widzieć, ha nawet śpiewać.

Nie mam jeszcze pomysłu na konkretne odpowiedzi. Wiem, tylko, że trzeba ten niedosyt, niedobór, pustkę zastąpić nieustanną drogą do Boga. Wiem, że nie mogę pozwolić, aby ta sytuacje oddzieliła mnie od Boga. Nie mogę, zgodzić się na zamknięcie mojego serca. Nie zgodzę się na „zasłonięcie ust”, żebym nie mogła o Nim mówić i do Niego wołać. Niedosyt trzeba zastąpić poszukiwaniem, drogą, wiarą. Niedosyt zastąpić Miłością!

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu