M a m a   i   t y g r y s

Każdy ma w domu jakieś zdjęcia. Oczywiście mamy co raz sprawniejsze aparaty chociażby w telefonach i pstrykamy zdjęć mnóstwo. Na szczęście nie zawsze tak było i mamy w domach jeszcze albumy ze zdjęciami takimi prawdziwymi. Wywołanymi z kliszy u fotografa. Jest ich znacznie mniej niż tych w telefonie czy na komputerze, ale mają sporą przewagę nad tymi cyfrowymi, bo są, wydrukowane, włożone do albumu i raz na jakiś czas wyciągane i z pietyzmem oglądane. Oczywiście jest kilka albumów szczególnie ważnych, chociażby tych najstarszych.

Ale dziś nie o sentymentach.

Jest jedno takie zdjęcie, które wprost uwielbiam. To takie zdjęcie, które kiedyś w przyszłości powiększę, ile się da i powieszę w ważnym miejscu mojego domu. To zdjęcie, na które mogę patrzeć jak na dzieła El Greca. To zdjęcie, które nie tylko oglądam, ale na które patrzę, słucham, dumam, czuję.

To fotografia, która jest obrazem, symbolem, światłem i wykładem o miłości. To Mama i tygrys. Tak. Mama stojąca przy betonowym ogrodzeniu w warszawskim ZOO, patrząca gdzieś w dal, a w dole, ciemnym dole stoi sobie tygrys. Trudno to opisać. Zdjęcie jest wręcz surrealistyczne. Mama w zielonym płaszczu, zamyślona, delikatnie się uśmiecha, patrzy gdzieś ponad to co się dzieje w około. Jest beton, kraty i tygrys, który jakby nie śmie spojrzeć do góry, ale jest tam, gdzieś w betonowym dole, pogrążony w trudnościach swojej egzystencji. Wiadomo, że każda Mama jest piękna, ale na tym zdjęciu Mama jest najpiękniejsza. Jest kwiatem, niebem i światłem. Jest spokojem i delikatnością. Jest skałą i łagodnym obłokiem. Jest ciepłem i bezpieczeństwem. Jest bezbronna i silna. Jest wszystkim. Wiem, że nie pozowała. To zdjęcie zostało zrobione bez jej świadomości. Przez człowieka, który ją taką właśnie widzi. Przez człowieka, który ją kocha.

Nie, nie jest to pieśń pochwalna ku czci miłości małżeńskiej moich rodziców. Nie dziś.

Mama i tygrys to dla mnie obraz miłości Boga do człowieka. Bo ilekroć patrzę na to zdjęcie widzę to właśnie. To delikatne muśniecie Bożej miłości. Światło, ciepło, kolory i ten jakby niepasujący tygrys w dole, to dla mnie namalowane przez Stwórcę: kocham Cię człowieku. Właśnie tak na ciebie patrzę moje dziecko. Patrzę na kogoś, kogo bardzo kocham, za kogo oddałem życie, komu chcę dać wszystko, nawet jeśli masz tam swoje niepasujące tygrysy.

Oj nie, nie podzielę się z Wami tym zdjęciem. Prawdopodobnie w ogóle nie zobaczycie w nim nic nadzwyczajnego. Nie usłyszycie muzyki, nie poczujecie tego osobliwego dotknięcia. Jednak wiem, że dobrze jest odnaleźć coś takiego, co będzie przypominało o Bożej, największej miłości. Coś co potrafi tak bezszelestnie przytulić w trudne dni. Coś co ukoi i uspokoi zmysły. Coś, co po jednym spojrzeniu sprawi, że powiesz sobie: nic się nie dzieje, bo przecież jesteś Panie. Coś co najpierw przez emocje i zmysły przybliży cię do Boga.

Ja mam zdjęcie Mamy i tygrysa.

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu