r o b o t a ,   P a n   J e z u s   i   S t a n i s ł a w  W.

Stanisław W. zerwał się dziś wcześnie rano. I tak wstaje o świcie, ale dziś wyprzedził kury. Zaraz po śniadaniu tak jak zawsze odpalił swojego starego forda i pojechał do pracy. Cały dzień był mocno zamyślony. Co i rusz, któryś z kolegów próbował go wyprowadzić z równowagi. A to źle mu podał narzędzia, a to w ogóle przynieśli nie to, co trzeba. Jednak Stanisław był niewzruszony. Drobne złośliwości odwzajemniał uśmiechem. Na drwiny odpowiadał radośnie. Nic i nikt nie umiał go wkurzyć. W przerwie na obiad w zupełnej ciszy wysłuchał wszystkich mało ambitnych planów na weekend współpracowników. Wolno przegryzał kanapki. Boże, jakie to dobre pomyślał i aż się zarumienił, gdy oczami wyobraźni zobaczył swoją rozczochraną Janinę, która stoi przy blacie kuchennym i robi mu kanapki.

Po obiedzie sprawnie jak nigdy dokończył elektrykę w jednym z pokojów. Wszystko zrobił z należytą starannością, ale w pośpiechu. Jakby nie mógł się doczekać końca pracy. Lubił swoją robotę – budowanie i wykańczanie domów, w których za moment zamieszka jakaś szczęśliwa rodzina. Oczywiście nie było łatwo. Czasem atmosfera była trudna. Czasem słabo płacili. Ale to była dobra praca. Czasem też tylko Janina się wkurzała jak zostawił w łazience te swoje brudne łachy.

– halo Stasiek! Coś się tak rozmarzył!?

Któryś z kumpli klepnął go solidnie w ramię. Czas do domu!

Stanisław jak na skrzydłach zwijał robotę i popędził. Cały samochód miał zawalony jakimiś listewkami, materiałami i chyba nawet upchnął jakieś małe drewniane schodki.

– Szefie a mogę jeszcze pożyczyć wkrętarkę?

– Możesz, ale w sumie to, co ja z tego będę miał?

-Jak to, co? Wszystko!

Zaśmiał się głośno i odjechał z piskiem do swojej małej anatewki. Wpadł do domu. Ucałował Janinę i wybiegł do garażu szukać czegoś bardzo potrzebnego. Janina z uśmiechem pokręciła głową, że nawet nie zje obiadu. Z pokoju wyjrzała ich mała córeczka Tereska i z wyrzutem zapytała: Mamo, a gdzie tata tak się spieszył?

– Budować jak zawsze kochanie. Pobiegł budować ołtarz na Boże Ciało.

– ale po co?

– Bo jest wdzięczny. Bo kocha i chce dać świadectwo.

Bądź mądry, bądź jak Stanisław W.

Dziękuj, kochaj, daj świadectwo.

 

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu