n a   k o n i e c    w a k a c j i

 

Pstryk. Wakacje minęły. Łapię słońce, które mocno jeszcze grzeje. O czym to ja chciałam… zapomniałam jak to jest być uczniem. Małym, posłusznym uczniem. Biała bluzka, granatowa spódniczka, dwa kucyki, za duże okulary (20 lat temu innych nie było!), oczy wpatrzone w rodziców z nadzieją, że jednak nas nie zostawią w tej klasie na cały dzień…

 

Mały dworzec gdzieś w Polsce, może to była Częstochowa, może Gdańsk. Dwie, dawno już pełnoletnie, przyjaciółki siedzą na ławce peronu. Czekanie na pociąg dłuży się. Trochę rozmawiają, trochę milczą.

A co by było gdybyśmy teraz nie miały jak wrócić do Warszawy? Coś by się stało i nie byłoby żadnego połączenia?

-Ja zadzwoniłabym do mojego ojca i przyjechałby po mnie. Bo mnie bardzo kocha, a twój?

-Mój ojciec nie przyjechałby po mnie. Powiedziałby, że przecież sobie poradzę. Bo mnie bardzo kocha.

 

Myślę, że taki właśnie jest Bóg. Daje nam wszystko, ciągle chce dawać. A z drugiej strony rzuca nas na głęboką wodę i mówi: pływaj, przecież dałem ci nogi i ręce, i płuca, i co tam jeszcze do pływania jest potrzebne, zaufaj mi i płyń.

 

Albo jesteśmy tak bardzo przyzwyczajeni do opieki rodziców albo czujemy lekki niedosyt, że troszkę za mało się mną interesowali. Nasi rodzice wychowali nas tak jak umieli, tak jak ich nauczono. Zawsze na pewno dali nam więcej niż sami otrzymali, więcej niż mogli, i więcej niż na to zasłużyliśmy.

 

Jest taki Ojciec, który daje zawsze stokroć więcej niż możemy sobie wyobrażać. Taki Ojciec, który karci delikatnie, dużo wymaga i kocha zwłaszcza wtedy, gdy jesteśmy najsłabsi. To Ojciec, który uzdalnia nas do rzeczy niemożliwych.

To Bóg Ojciec.

Ten, który stworzył mnie i ciebie. Który daje wszystko, a czasem odbiera. Wszystko czyni po to, aby odkręcić moją niepokorną głowę w Jego stronę. To w końcu Ojciec, który chce tylko abyśmy zawsze byli jak dzieci.

 

Gdy Pan Jezus mówi, żebyśmy byli jak dzieci to chce powiedzieć, że mamy być ufni i niewinni. Ale jeszcze bardziej chce powiedzieć, żebyśmy byli posłuszni jak dzieci. Biorąc pod uwagę relacje żydowskich dzieci z rodzicami w czasach Chrystusa, mowa tu o bezwzględnym posłuszeństwie. Dziecko było darem, owszem, ale jego zadaniem było przede wszystkim wykonywanie woli ojca. Co się zmieniło przez dwa tysiące lat. A najlepsze jest to, że jedno nie wyklucza drugiego. To jest właśnie moc Ewangelii. Jezus mówi: bądź jak dziecko: szczere, niewinne i słuchaj mnie bezwarunkowo!

 

I taki już los dziecka bożego. Zniecierpliwionego i obrażonego. Bo przecież poszedłby człowiek za wolą bożą. Ale co jeśli nie będzie kolorowo i radośnie? I tak szarpie się, co dzień i stawia na swoim. A Bóg przecież daje i pragnienia, i talenty, i narzędzia, a przede wszystkim ich brak. Czeka w ciszy każdej świątyni, ażebyś przyszła i powiedziała wreszcie: ja sama nie dam rady, bądź ze mną!

 

Na koniec Wakacji życzę sobie i Wam, nieustannego wpatrywania się w najlepszego Nauczyciela!

 

Posłuchać:

 

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu