Nr 20/05/2022

Witaj Panie,
dobrze, że jesteś…

 

 

 

 


Drogie Mamy,
z okazji Waszego święta
życzymy Wam
opieki Matki Bożej
i błogosławieństwa Bożego

na każdy dzień Waszego życia.
Niech Maryja będzie dla Was
Orędowniczką i Powierniczką
matczynych trosk i radości.
Szczęść Wam Boże!
Redakcja


Humbaki, rozgwiazdy i inne łosie

Potrzeba bycia kochanym jest najważniejszą potrzebą każdego człowieka. Ta potrzeba to podstawowy składnik ludzkiej natury. Nigdy jednak nie zdarzy się, że coś albo ktoś zaspokoi tę potrzebę „raz na zawsze” i nie możemy tego wymagać od drugiego człowieka.
Każda piosenka, którą kochasz, każde wspomnienie, które pielęgnujesz, każdy moment, który doprowadził cię do świętych łez, zostały ci ofiarowane przez Tego, kto od chwili, gdy wydałeś pierwszy oddech, zabiega o twoje serce. Boska wersja kwiatów, czekoladek i kolacji przy świecach przybiera formę wspaniałych zachodów słońca, spadających gwiazd i niezłomnego oddania.
On wie, co ci zapiera dech w piersiach, wie, co sprawia, że twoje serce bije szybciej. Wiele Jego sygnałów umknęło nam, bo zamknęliśmy serca na Jego obecność.
Chce podzielić się z Wami doświadczeniem miłości Jezusa. Wiele razy mi to pokazywał w różnych okolicznościach stawiając przede mną sytuacje i ludzi. Jednak ta historia to namacalny dowód Jego miłości, czułości i zatroskania o mnie.
Kiedyś dostałam od swojego kierownika duchowego zalecenie przeczytania książki. Była to książka o kobiecym sercu, odkrywaniu kobiecej duszy. Już sam tytuł mnie zniechęcał i jeszcze te wszystkie filozoficzne wywody o bzdetach- tak sobie wtedy pomyślałam. Upłynął jakiś czas a ja nie mogłam się do tego zabrać. Tak więc postanowiłam, że wypożyczę e-booka i będę słuchać w samochodzie w drodze do pracy. Kiedyś jadąc, słucham opowieści jak autorka tej książki opowiada historię o swoim mężu, który otrzymał podarunek od Boga. Bóg utwierdził go podczas modlitwy na plaży, że jest jego najukochańszym dzieckiem. Podarował mu niespotykany widok … do zatoki przypłynęły humbaki, było ich tak wiele, że nie był w stanie ich zliczyć. Nie było tam nikogo więcej, on i te wieloryby. I kiedy opowiedział to żonie to owszem czuła się szczęśliwa razem z nim, ale poczuła jeszcze większy głód podobnego podarunku dla siebie. Też chciała wieloryba. Też chciała doświadczyć miłości Boga osobiście. Pewnego ranka wymknęła się na plażę, by zdobyć trochę tak potrzebnego czasu z Bogiem. Usiadła na piasku, zapatrzyła się w morze i poprosiła Boga o wieloryba: „Wiem, że kochasz mojego męża, Panie Jezu, ale czy mnie kochasz także? Tak bardzo? Jeśli tak, to czyja też mogę dostać wieloryba?” Po jakimś czasie, nie widząc żadnego humbaka w zasięgu wzroku postanowiła kontynuować spacer. Była wczesna wiosna, o brzeg uderzały fale, krzyczały mewy. W skalistym wybrzeżu nieopodal spostrzegła rozgwiazdę, piękną pomarańczową rozgwiazdę. I wtedy już wiedziała, że to podarunek dla niej od Boga, Jego pocałunek. Nie dał jej wieloryba, bo to było wyłącznie dla męża. Jej, i tylko jej, dał oszałamiająco piękną rozgwiazdę. Odpowiedział na jej prośbę. Tak, kochał tylko ją. Minęła następny zakręt i trafiła na widok, którego nie zapomni do końca życia. Przede nią, za nią i wokół niej lśniły kolorami setki rozgwiazd. Tysiące rozgwiazd. Rozgwiazdy purpurowe, pomarańczowe, niebieskie, wszelkich wielkości. Z oczu popłynęły jej łzy radości- to ją Bóg tak mocno kooochał!
Parsknęłam śmiechem słuchając tej opowieści, bo przecież to jakby na potrzeby książki takie historie są tworzone. Historia ładna i z twardymi dowodami. Ale w życiu na pstryknięcie Pan Bóg nie udowadnia takim „szaraczkom” swojej miłości w taki spektakularny sposób. Tak sobie pomyślałam. I w tym momencie dostrzegłam jak z wielkiej łąki na ulicę, w bezpiecznej jeszcze odległości, zaczynają wchodzić łosie. Olbrzymie, majestatyczne, spokojne i ciche. Przeszły na drugą stronę ulicy i się zatrzymały, bym mogła się im przyjrzeć. Nigdy wcześniej nie widziałam łosia! A tu nagle jest ich tyle… i duże i małe i klępy i łosie z gigantycznymi porożami. Wysiadłam z samochodu i rozejrzałam się wokół. Nikogo wokół nie było. I nawet, choć ta droga jest bardzo ruchliwa, nie jechał żaden samochód. Moje serce eksplodowało. Bóg nie tylko mnie kochał, On KOOOCHAŁ mnie! Blisko, osobiście, całkowicie. Czułam swoje serce ogarnięte przez Jego wspaniałomyślną, rozrzutną miłość. Zdumiewające zwierzaki były osobistym prezentem od Serdecznego Przyjaciela, Boga. Zniżył się do mojego poziomu i dał ten dowód mnie, „szaremu” człowiekowi! Utarł mi nosa bym ciągle nie wystawiała Go na próbę. BÓG sam o mnie się troszczy i jest przy mnie w każdej sekundzie życia.

Życzę Wam takiej miłości i podarków od Niego, ale jestem przekonana, że to właśnie mnie kocha najbardziej!

Świadectwo parafianki

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu