Rozważania na XXIV Niedzielę zwykłą

Pan jest łaskawy, pełen miłosierdzia” – to refren dzisiejszego psalmu responsoryjnego. Same słowa, jak i ich przekaz są nam dobrze znane. Refren ten występuje często w psalmach śpiewanych w czasie liturgii, a prawdę o tym, że Bóg jest miłosierny znamy z wielu przykładów zapisanych na kartach Pisma Świętego i chociażby z treści dzienniczka św. Faustyny. Pomimo upływu lat oraz wielu interpretacji prawdy o miłosierdziu Bożym i ludzkim, mam wrażenie, że w naszym myśleniu i przyswajaniu tej nauki wciąż pokutuje jeden i ten sam schemat: Pan Bóg jest miłosierny, wybaczy mi grzechy, muszę Go tylko przeprosić i poprosić. Ktoś mógłby się nie zgodzić z moimi spostrzeżeniami (chwała Panu jeżeli się mylę i jest inaczej!), mimo wszystko pozwolę sobie rozwinąć moją myśl. Pan Bóg jest miłosierny – to nie podlega żadnej dyskusji. Z miłości do nas ofiarował swojego Syna – Jezusa Chrystusa. Jezus głosił na ziemi Dobrą Nowinę – Ewangelię, nauczał osobiście (teraz poprzez swój Kościół) o tym jak żyć aby osiągnąć życie wieczne. W odpowiednim czasie umarł za nas na krzyżu – składając z siebie samego najlepszą i najpełniejszą ofiarę przebłagalną Bogu Ojcu, na mocy której zgładzone są raz na zawsze wszystkie nasze grzechy. Te wydarzenia dziejąc się historycznie, w pewnej chwili istnienia świata, przynoszą i będą przynosiły nam nieustannie skutki duchowe – my, ludzie – naprawdę jesteśmy już odkupieni i zbawieni. Skutkiem grzechu pierworodnego jest nasza słabość i skłonność do popełniania grzechów. Pan Bóg na mocy ofiary Jezusa faktycznie wybacza nam nasze słabości, jeżeli tego żałujemy i prosimy o wybaczenie. Czy to wszystko? Czy na przeproszeniu i poproszeniu o rozgrzeszenie kończy się nasza rola? Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na nasze działanie?

Szukając odpowiedzi na wyżej postawione pytania przypomnijmy sobie z lekcji religii, w relacji do kogo stawia nas przykazanie miłości? Do Boga i do bliźniego! Czerpiąc ze zdroju Bożego Miłosierdzia poprzez nasze odpowiednie uniżenie, uznanie słabości i przylgnięcie do Boga, relacje ze Stwórcą mamy odpowiednio ustawioną. A co z drugim człowiekiem? Tak często zapominamy, że otrzymane od Boga w łasce wybaczenia grzechów miłosierdzie, nie może egoistycznie zatrzymać się na nas samych. Spotykając drugiego człowieka, który z różnych względów w ten czy inny sposób wyrządził nam krzywdę, jest nam coś winny, lub staje przez nami ze słowem przepraszam na ustach, jakoś powinniśmy się zachować… Tylko jak? Odpowiedź jest jednoznaczna: mamy okazać MIŁOSIERDZIE! Tak samo jak Bóg okazuje je nam. Abyśmy w pełni kochali bliźnich, umieli im wybaczać, słowem abyśmy byli całkowicie miłosierni wobec siebie nawzajem, musimy od czegoś zacząć – zrobić pierwszy krok. Z pomocą i wskazówką przychodzi dzisiejsze Słowo Boże. Pan Jezus w Ewangelii (Mt 18, 21-35) opowiada przypowieść o królu i dwóch sługach. Jeden ze sług prosi króla, a drugi sługa pierwszego sługę, o coś bardzo ważnego. Obaj proszą o cierpliwość. W dzisiejszej przypowieści pojawia się prośba o cierpliwość w kontekście zwrotu długów finansowych, jednak w naszym codziennym życiu niejednokrotnie prosimy o cierpliwość w bardzo wielu innych sprawach. Mam wrażenie, że to właśnie cierpliwość wobec braci i sióstr, których zachowanie z tych czy innych względów powoduje nasz dyskomfort jest pierwszym krokiem do kształtowania naszej miłosiernej postawy wobec ludzi w życiu.

W doświadczeniach codziennego dynamicznego życia, cierpliwość to postawa trudna do opanowania. Zabiegajmy o nią każdego dnia, małymi krokami, systematycznie i wytrwale. Wierzę, że owoce wzrastania w miłosiernej cierpliwości pojawią się szybko. Ciężarem krzyża w zaczynającym się tygodniu może okazać się: powstrzymanie od komentarza do usłyszanej rozmowy, powstrzymanie się od krzyku na niezaradnych kierowców na drodze, oczekiwanie w kolejce do sklepu bez „wyśpiewania” niepotrzebnej litanii określeń pod adresem zmęczonej już sprzedawczyni lub setne już powtórzenie z dzieckiem tabliczki mnożenia, która nie chce latorośli wejść do głowy. Poprośmy dziś Zbawiciela w naszej modlitwie aby uzdolnił nas do okazywania naszym braciom i siostrom cierpliwości. Taka postawa nie tylko uczyni nasze życie na ziemi lepszym. Może okazać się, że ten jeden niewypowiedziany komentarz, ten jeden ból zagryzionych zębów stał się kluczem otwierającym nam drzwi do Domu Ojca w Niebie.

Kleryk Mariusz Kowalski

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu