Odcinek 3, Odcinek 4

Odcinek 3

Do miasta Antoni z Hanusią szczęśliwie dojechali cali. Hanusia trochę się potłukła, ale złożyła to na karb swoich grzechów i przewinień. Co prawda wierzyła, w Bożą miłość ale jeszcze bardziej w sprawiedliwość. Pokutę tę przyjęła z godnością i swoim zwyczajem ani się zająknęła. A niewątpliwie ręka mogła ją boleć, gdyż całym swym drobnym ciałem na nią upadła. Antoni chciał nawet do medyka zaraz jechać ale Hanusia krzykiem i prośbą wybłagała, żeby broń Boże, zaraz tylko książki dla panienki odebrać i wracać szybko do dworu.

Gromada dziwnych ludzi, którą mijali obok starego młyna rzeczywiście była widokiem niespotykanym. Kilku mężczyzn, a może kobiet, niby nie obdarciuchy ale i też nie ubrani czysto. Nigdzie nie szli, nie żebrali, jakby stali w miejscu i gapili się tylko na tych, co drogą ze wsi do miasta podążali. Antoni nie pytał ich o nic i udawał jakby ich wcale nie widział. Wolał i on być niezauważonym.

Hanusia szybko rozmówiła się z ojcem Michałem, bo ten jak zwykle czasu zanadto nie miał. Biegał tu i ówdzie, a to biednym chleb zanieść, a to z bogatymi obiad zjeść. Ciągle pogrążony w modlitwie i zamyśleniu. Antoni zatem nie zdążył swojej sprawy z duchownym poruszyć. Przywitał się tylko uprzejmie. Czuł przed tym księdzem jakiś lęk dziwny ale i podziw. Może to przez wykształcenie czy światowe obycie jakie niósł ze sobą ksiądz Michał. Pomyślał, że widocznie to nie jest aż tak istotne, żeby z duchownym o snach rozmawiać i lepiej, że ten czasu nie miał bo tylko wstydem by się niepotrzebnym oblał. Na odchodne ojciec Michał pobłogosławił w ciszy Antoniego i Hanusię, i ci podjechali dalej do gospody po drugiej stronie rynku, gdzie mieli czekać goście państwa Sierakowskich.

– Hanuś, jak gości zabiorę to wiesz, że piechotą będziesz musiała wracać do dworu, albo ze mną na koźle ale to jak z miasta wyjedziem.

– panie Antoni, abyś książki mi wziął na powóz to ja już spokojna będę. Nie wiesz co to za goście ważni? Państwo od rana przejęci mocno tą wizytą.

– Nie wiem, a ty się też nie interesuj, jeno to nie twoi goście tylko państwa.

W gospodzie Antoni przywitał się z Jaremą, który właśnie przyjmował mąkę i próbował jeszcze wytargować kilka dzbanów miodu ze starym Mowskim, który słynął z dobrej mąki, dobrego miodu i ogromnego skąpstwa.

– Pochwalony panie Jarema i panie Mowski, ja po gości z Warszawy do dworu. A tobie panie Mowski przypominam do kogo mąka należy i uczciwie zarządzaj! I bez szemrań żadnych! Mowski spuścił łeb i uścisnął dłoń Jaremy na znak, że przyjmuje jego warunki. Hanusia aż podskoczyła gdy usłyszała, że goście z samej Warszawy. Zatrzęsła się, poprawiła włosy i szybko splunęła na kant fartuszka, żeby wytrzeć ubłocone cholewki.

– Pochwalony Antoni, choć, choć, gość jest jeden ale za to znakomity i elegancki. Już prowadzę.

Gospoda oprócz kościoła świętej Katarzyny ojców kapucynów była centralnym i najważniejszym miejscem w mieście. To tu odbywały się ważne spotkania i decydujące rozmowy w życiu miasteczka i okolicznych wsi. To w Gospodzie można było zjeść, znaleźć nocleg i dowiedzieć się czy pan Sierakowski cieszy się nadal szacunkiem i poważaniem ziomków. Choć, kto wie czy nie najważniejszy był dom Jaremów, zaraz obok gospody. Gdzie pani Karolina Jaremowa sprawnie sprowadzała najlepsze materiały i tkaniny dla niewiast całej okolicy. Antoni ukłonił się wysokiemu panu, który strojem ani pana ani łyka nie przypominał. Nieznajomy oddał ukłon i przestawił się jako doktor Monsier. Antoni wziął niewielki kufer pana Monsiera i zaprosił do powozu.

– Czy ma pan życzenie jeszcze coś w mieście uregulować, czy prosto do dworu mamy jechać?

– Do dworu chłopcze jak najszybciej, vite do dworu!

Akcent gościa był przedziwny. Antoni pożałował w tym momencie, że mało bywał w świecie, inaczej może i by odgadł pochodzenie tajemniczego gościa. Jednak jak zwykle zaraz oddalił marzenia o poznawaniu świata, pogrążając myśli w kierunku pracy w gospodarstwie. Pan Monsier zauważył idącą za powozem Hanusię.

– Czy ta panienka śledzi nas?

– To służąca panienki, córki państwa Sierakowskich, także wraca z miasteczka.

Gość klasnął w dłonie i podniósł się bezmyślnie w powozie z krzykiem:

– Chłopcze, ach stawaj, konie zatrzymuj, prrryyy! Siadaj dziewczę tutaj obok mnie!

Zdezorientowana Hanusia, zaczęła się bronić, że jej nie wolno, że nie wypada. Gość jednak nie ustępował i kazał wszelkie protokoły schować w buty. Dziewczyna spojrzała pytająco na Antoniego, ten skinął głową. Hanusia usiadła przestraszona, ale i szalenie ciekawa, naprzeciwko pana Monsiera. Jej mały żołądek podszedł pod same gardło, czekała tylko na pytania gościa, które przecież musiały nastąpić, po tak nieoczekiwanej reakcji na obecność służącej panny Anny…

Odcinek 4

Droga do Sierakowa nie była jeszcze rozkłócona przez wrześniowe deszcze i słoty. Konie więc, sprawnie ciągnęły powóz. Przy wyjeździe z miasteczka chowały się już kramy i budy targowe. Południowe słońce wysoko wyglądało zza chmur i złośliwie patrzyło w oczy Antoniego. Babie lato wiło się wokół drogi i zaglądało co chwila do powozu. Gość całą drogę wypytywał Hanusię o zdrowie panny Anny. Ta bowiem, miała dolegliwości niespotykane w całej okolicy. Wszyscy wiedzieli, że dziewczę jest chore, ale nikt nie wiedział na co i jak to leczyć. Antoni zorientował się, że jegomość pewnie jest nowym doktorem, który ma dopomóc niebodze. Pytania jednak zadawał co najmniej dziwne i aż nie przystoiło Hanusi na nie odpowiadać. Skonfundowana czerwieniła się i wymijająco pomrukiwała lub przytakiwała. Pan Monsier zniecierpliwiony zwrócił się do Antoniego:

– a pan panienkę Annę zna?

– Znam, jestem synem zarządcy majątku Państwa Sierakowskich,

Bravo, bravo! Francuskie wtrącenia jeszcze długo będą śmieszyły mieszkańców Sierakowa. To długo znać się musicie? Myślę, że jesteście w podobnym wieku?

– Znamy się od lat dziecięcych, panienka Anna liczy osiemnaście wiosen, a ja jestem starszy, zdaje się, że o siedem lat.

– I jak pan ocenia zdrowie panienki Anny?

– Panienka choruje już od wielu lat.

– A uroda panienki Anny?

Antoni zagotował się. Na manierach to może on się nie znał. Doktor rozumniejszy winien być i bardziej wyczulony na pytania. Jak on śmie pytać o urodę panienki Anny?! Toć wszyscy wiedzą, że piękniejszej dziewczyny w całej ziemi mazowieckiej nie ma. Ale nie ma też niestety bardziej bladej, zalęknionej i nieszczęśliwej dziewczyny, co powodowało jakby jej uroda gasła. A przynajmniej nie lśniła blaskiem jakim mogłaby ozdabiać dwór cały.

– Jaśnie pan wybaczy, ale nie wypada mi wyrażać takie opinie o córce państwa u których służę.

– Ależ chłopcze, jestem doktorem nauk medycznych, tu o zdrowie panienki chodzi!

– Jaśnie pan wybaczy, ja nie jestem uczonym i nie widzę łączności między zdrowiem, a urodą panienki Anny.

Ot doktor zamyślił się nad odpowiedzą młodzieńca. I nie wiedział, czy chłopak durnia chciał zeń uczynić, czy naprawdę mądrości żadnej Bóg mu nie dał.

Zbliżali się do małej leszczyny, gdzie przed kilkoma godzinami stała kompania łachudrów co straszyli tych co do wsi zmierzali. Ale nikogo nie było. Jakby rozpłynęli się w powietrzu, a Antoni sam nie wiedział, czy ich widział czy tylko mara jakaś to była.

Jesteśmy w Sierakowie – zapiszczała Hanusia, pokazując gościowi domostwa i gospodarstwa wsi. Hanusia wyjaśniła, że to tylko czworaki i, że do państwa Sierakowskich należą Słomianki, Jankowo i jeszcze dwie wsie, a może cztery. Hanusia nie była najprzedniejsza w liczeniu ale w opowiadaniu i owszem. Doktor niby z uznaniem pokiwał głową, jednak gdy zbliżyli się do bramy wjazdowej dworu, gdzie lipowa aleja witała ich wyjątkowo pięknie się prezentując we wrześniowym słońcu, oczy doktora znacznie się rozszerzyły i uznanie jego było już szczere. Antoni wjechał sprawnie na dziedziniec, pod samiuśki ganek. A ten świeżo odnowiony również prezentował się znakomicie. Wybudowany był nowocześnie, z dwiema kolumnami, u szczytu zwieńczony znakami rodowymi. Państwo czekali już na gościa. Stanisław Sierakowski i Katarzyna Sierakowska z domu Fabiańska, stali odświętnie ubrani na tarasie i z otwartymi ramionami witali doktora…

Maria Domańska

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu