Odcinek 23, Odcinek 24

Odcinek 23

Tadeusz z duszą na ramieniu powracał w rodzinne strony. Żałoba po stracie żony szła mu całkiem nieźle. Zwłaszcza, że nigdy jej nie kochał. Wybrana przez rodziców, grzeczna, ułożona, znośnie ładna. Całe przywiązanie jakie do niej miał wynikało z umiłowania świętego spokoju. Jego uczucia do córki wysoko postawionego generała z Warszawy jeszcze nie wygasły. Choć wiedział, że tamta już o nim nie pamięta i życie dawno już ma poukładane. Tadeusz natury porywczej acz teraz już stonowanej, z nikim nie dzielił się swoim nieszczęśliwym małżeństwem. Jako młody jeszcze człowiek i z pozycją mógł zacząć od nowa poszukiwania wybranki serca. Ale czy chciał? Trudno mu będzie znów otworzyć się na wdzięki niewieście gdyż tkwił ciągle w swoim nieszczęśliwym zakochaniu z młodości. Żadna mu się nie wydawała ani tak ładna, ani tak rozsądna.

Do Sierakowa jechał z nadzieją, że prawdziwie wypocznie i z rodziną przebywać będzie. Nie liczył ani na porywy serca ani na znużenie. Wiedział, że na pewno coś do roboty dla niego się znajdzie. Co prawda na wsi nigdy nie pracował, bo jedyne co znał to sztukę wojenną, ale pracowity był więc o zajęcie się nie bał. Jako, że jego regiment powołań żadnych miał nie mieć przez całą zimę, to planował posiedzieć w Sierakowie do Matki Bożej Gromnicznej.

Tadeusz wracał aż z Krakowa, więc osobno swojego konia kazał przyprowadzić, a osobno on wozem pocztowym z bagażem nie za dużym przybył. W Sierakowie zaproszono oczywiście państwa Potockich aby powitać wspólnie syna. Państwo Sierakowscy zakochani w panience Aurelii całą swa serdeczność również ku jej rodzicom skierowali. Toteż kiedy zaprosili Tadeusza na zimowy wypoczynek od razu postanowili we dworze mu urządzić powitanie. Państwo Potoccy nie oponowali, gdyż w swej małej kamienicy przy rynku w Siarkowie mogliby wszystkich gości nie pomieścić.

I tak na drugą niedzielę po wszystkich świętych powitano Tadeusza w Sierakowskich progach. Aurelia szlochu opanować nie mogła gdy brata w alei lipowej zobaczyła. Wzruszenie udzieliło się wszystkim domownikom. Tadeusz rzucił się do stóp matki i oboje rodziców po rękach całował, wyściskał i wycałował swoją małą siostrzyczkę. Serdecznie też przywitał się z Daniłowiczami. Gdy Antoniego zobaczył krzyknął aż z zachwytu jak mały Antek wyrósł na rosłego mężczyznę. Dawno nikt Antoniego tak uśmiechniętego nie widział. Wpadli sobie w ramiona, rzeczywiście jak bracia. Początkowo Tadeusz Anny nie zauważył. Dopiero gdy Aurelia wysunęła ją do przodu i w łokieć szturchnęła, bo Anna jakby zapomniała się ukłonić. Dygnęła zgrabnie i rączkę do ucałowania wysunęła nieśmiało. Tadeusz ukłonił się do samej ziemi i w euforii przyznał, że oto wyrósł kwiat pąsowy najpiękniejszy na Sierakowskiej ziemi! Anna spłonęła. Nigdy bowiem nie widziała tak przystojnego mężczyzny. Prawie wyższy od Antoniego. Ciemna oprawa oczu i brwi dodawała mu galanterii. Widać było, że jest silny i fizycznie zbudowany najprzedniej.

Wszyscy w radości wielkiej do izby jadalnej ruszyli i długo świętowali. Dzięki Bogu, że Tadeusz zjawił się wreszcie w Sierakowie. Bo zawsze gdy listopadowe święta mijają we dworze smutno, aż serce boli. W Zaduszki pan Stanisław cały dzień pod rodzinną kryptą w Siarkowskiej farze przy grobie syna spędza. Pani Katarzyna zwyczajowo migreny wtedy dostaje z pokoju swego nie wychodzi. Anna przeważnie płacze kilka dni. Nikt pomóc tej rodzinie nie może. Nie w początkach listopada. W tym roku Annie lżej było nieco już. I Antoni to sprawił gdy Annie próbował wyjaśnić, że nie ona winna śmierci swego brata. I Aurelia dawała też jej pociechę, choć wiedzieć nie mogła co Annę dręczy już od wielu lat. Toteż kiedy Tadeusz tyle radości swoim przyjazdem sprawił wszyscy przyjaciele Sierakowskich odetchnęli, że w końcu weselej będzie we dworze.

Antoni serdecznego druha zyskał. Każdego dnia Tadeusz młodemu Daniłowiczowi pomagał. Choć roboty była mało jak to na tą porę roku przystało. Zawsze jednak we dwóch coś wynaleźli do naprawiania. Prawie całe dnie w stolarni spędzali lub do miasta razem jeździli. Ku niezadowoleniu Aureli, która to brata jak i pana Antoniego ciągle chciała mieć przy sobie.

Zdarzało się też, że często panienki Tadeusza na herbatę zapraszały. A, że Tadeusz postanowił bez Antoniego się nie ruszać to we czwórkę siadali w saloniku i jak na państwo przystało herbatę pili. Tematów do rozmowy nie brakowało, szczególnie, że i Anna, i Tadeusz lubili książki czytać. Aurelia zagadywała Antoniego ale on, czas ów wykorzystywał właśnie na lekturę. Gryzło go, że rozmawiać nie ma o czym z przyjaciółmi. Żadne powieści ani poezyje mu w ogóle nie szły. Jedyne co jako tako zdzierżył to żywoty świętych. Ale i te pojąć mu było ciężko. Anna dzięki tym herbatkom popołudniowym wracała do zdrowia i pełna była nadziei, że niedługo już będzie silna całkowicie.

Pan Ignacy do Nagoszewki często jeździł i zdecydować się nie mógł ostatecznie czy sam ma tam na stare lata osiąść czy Antoniego już posłać, czy zanim zima się zacznie ekonoma nająć. Pan Stanisław choć rad, że Daniłowicze majątek odzyskali to wcale rozstawać się z nimi nie chciał. I tak Nagoszewka stała jeszcze bez zarządcy. Tyle, że zaufanych ludzi tam Ignacy obsadził, ale niepodobna aby dłużej tak było. Płynęły tedy dni spokojnie i radośnie w Sierakowie. Zdawałoby się, że czas i przyjaźnie nowe, stare rany zabliźniają. Cóż jednak czas znaczy, wobec przyjaźni najszczerszej?

Odcinek 24

Antoni początkowo z ogromnym trudem znosił te herbaciane spotkania. Nie lubił etykiety i wszystkich tych grzecznych rozmów. Ogromnie jednak lubił spędzać czas z Tadeuszem. Nie stronił też, jak dawniej od panienek. Bał się ciągle o Annę, że może ataku histerii dostać, choć widział, że zmienia się dziewczę w oczach. Na Aurelię nigdy napatrzeć się nie mógł. Nie śmiał rozmowy z nią zaczynać. I nigdy nie bardzo wiedział o czym z nią rozmawiać. Wiedział, że czas przyjdzie i będzie musiał żonę wybrać. Tym bardziej, że Nagoszewka będzie potrzebowała pani. Nie jest już tylko zdolnym synem rządcy. Sam będzie panem. Ilekroć o tym myślał, za każdym razem dreszcz go przechodził. Ni to z dumy ni to z obawy. Na samą myśl o samodzielnym zarządzenia majątkiem jakby lekko unosił się nad ziemię. Na herbatki do saloniku wcale by nie chodził. Mógłby się wykręcać robotą i Tadeusza też by mógł namówić. Ale jednego razu, gdy już prawie wymigał się, matka jego surowo przykazała aby w te pędy wrócił się i herbatę pił! Pani Aniela szybko wyłożyła mu wszystkie powody. A szczególnie ten, który o zdobywaniu ogłady i obycia w towarzystwie mówił. Antoni musiał matce słuszność przyznać, że ani obycia ani ogłady nie ma. Choć w nie smak mu to było, trzeba aby na panicza uczył się. Do popołudniowych herbatek przyzwyczaił się, choć wiadomo było, że raczej mieć udziału nie będzie w konwersacji.

I tak na jednej z tych listopadowych herbatek usiedli we czworo w saloniku. Anna wpatrywała się w Tadeusza. Żywiła do niego uczucie pierwsze i szczere. Nie była to jeszcze miłość, bo cóż mogła o niej wiedzieć? Jednak z każdym dniem bliższy jej się stawał. Tadeusz zaś jakby tylko chciał, mógłby więcej Annie dać admiracji. Jednak serce jego wciąż nie mogło otworzyć się na nowe. Głupio czynił, zważywszy, że Anna wspaniałą partią dla niego by była. Rozum jego podpowiadał mu aby rzeczywiście ku Annie się przychylić. Z resztą panien wiele nie poznał odkąd tu przyjechał to i nie miał porównania. Ciągle jednak nie chciał żenić się ponownie. Mimo to, co jakiś czas dawał Annie do zrozumienia, że całkowicie obojętną mu nie jest. Miło też myślał o Antonim gdyby ten Aurelię chciał za żonę. Ten jednak ani myślał poważne kroki czynić. Modlił się do świętego Józefa o dobrą żonę, ale ni jak siebie nie widział jako męża. Aurelia już trochę nadziei straciła jakoby Antoni ją chciał. I tak siedzieli w takim położeniu i o zbliżających się grudniu i świętach zaczęli prawić.

– Anno czy świąteczne przyjęcia w Sierakowie są urządzane? Zapytała Aurelia, choć wiadomym było, że tak.

– Och Aurelio, bali u nas nie jest za dużo, ale na święte na pewno rodzice sproszą gości.

– To cudownie! A jak raźniej nam będzie gdyż kawalerów mamy do tańca! Aurelia czekała reakcji panów. Jednak nie doczekała się entuzjazmu, a raczej wymuszony zapał do tanecznych zabaw.

– Pan Antoni nie tańczy?

– Jeśli tylko mogę, nie tańczę, gdyż nogi mam jak drwa, a i słuchu muzycznego Bóg mi nie dał.

– Tadeusz za to tańczy!

– Ja? Ano ja tańczę. Po wojsku czasem to jedyna rozrywka sercu miła była, to i tańczę. Ale tylko gdy odpowiednia partnerka obok!

Anna zarumieniła się i stwierdzić musiała, że dawno nie tańczyła. A właściwie to nie potrafi sobie przypomnieć kiedy było to ostatni raz.

– Panienka jak i ja ostatni raz tańczyła jak wesele u Staśków było we wsi. Toć chyba panienka miała osiem wiosen ledwie! Kręciliśmy się wokół pod starą wierzbą. Dawne dzieje… Zapatrzył się Antoni na Annę i zmieszał się stwierdziwszy, że za bardzo pofolgował wspomnieniom. Anna uśmiechnęła się i przytaknęła.

– A co myślicie moim drodzy o tych wszystkich uciechach co mężczyźni zawsze po balach muszą oddać się? Polowania! Kto to widział, żeby mężczyźni na całe dnie panie zostawiali i szli Bóg wie gdzie!

– Siostro moja, toż ty w ogóle natury męskiej nie znasz! Chłop czasem musi od domu odpocząć. Z innymi chłopami pobyć.

– Pomilczeć. Wtrącił Antoni.

– Tak. Pomilczeć. Ileż to trzeba czasu i cierpliwości aby tak sokoła lub krzeczota ułożyć na byle zająca, ach toż to piękna sprawa!

Panowie rozochocili się i o sztuce łowieckiej prawić zaczęli. Anna postanowiła zamieszanie wykorzystać i szybko wykrztusiła z siebie, niby od niechcenia.

– A czy pan, Tadeuszu w takim razie i swoją małżonkę rad zostawić i na polowanie biec, gdy jaki druh zawoła?

– Och nie inaczej, chyba, że panienka Anna moją żoną zostanie, wtedy poważnie zastanowię się. Mówiąc to, Tadeusz myślał, że figiel to będzie i psota. A wiedzieć powinien, że słów takich kobiecie nie powinno się mówić. Kto raz powie, że się z niewiastą ożeni, choćby w żartach największych, ten winien wiedzieć, że stracony. Cokolwiek by się nie działo, niewiasta już inaczej patrzeć będzie na tego młodzieńca. I choćby wszyscy wokół co innego mówili, i choćby ona go nie kochała. To mu uwierzy. I może właśnie po tych słowach miłować go zacznie!

 Dni listopadowe mijały w Sierakowie wesoło i ciepło choć świat spowiły szare mgły i słota. Anna widziała, że Tadeusz więcej na ładne pokojówki patrzy niż na nią ale nie czyniła doń urazy, a nawet ją to bawiło. Jednak po odważnym żarcie Tadeusza więcej myśleć zaczęła o sobie, czy na dobrą żonę się nadaje, i czy w ogóle za mąż wyjdzie. Antoni więcej czytał i rozmyślał nad urządzaniem po swojemu gospodarstwa w Nagoszewce. Aurelia tylko ostatecznie już chciała Antoniego choćby do deklaracji jakiejś przymusić. Jednak pomysłu nadal szukała jak usidlić Daniłowicza. Państwo Sierakowscy odetchnęli zupełnie i z weselem oglądali jak młodzież się zaprzyjaźnia.

 

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu