Odcinek 19, Odcinek 20

Odcinek 19

Antoni do Anny się nie dostał, gdyż sposobność żadna się nie nadarzyła, a nie wyszukał przyczyny żadnej. Toteż jak to zwykle przy niedzieli bywało udał się pod kapliczkę. Zmówił pacierze za pomyślny powrót ojca i pana Sierakowskiego z Nagoszewki. Bo droga czasem bywała niebezpieczna, a to dziki zwierz a to banda jakaś trafić się mogła. Wspomniał też, krótko o zdrowie panienki Anny. Zaraz też myśli jego powędrowały ku Aurelii. Pan Jezus pokrwawiony z kapliczki spojrzał i jakby się uśmiechnął. Antoni znak krzyża starannie uczyniwszy do domu wrócił bo zgłodniał niemiłosiernie. Zanim do rządcówki wszedł i kapotę zdjął, wezwano go do dworu. Zorientował się, że rodzic z panem Sierakowskim wrócili dopiero co i pewno trzeba wysłuchać relacji z pochówku.

W izbie jadalnej czekał suto stół zastawiony, a na ławach siedzieli Daniłowicze i Sierakowscy razem śmiejąc się i opowiadając jakby święta Narodzenia Pańskiego już przyszły. Po chwili Antoni zobaczył też ojca Michała radośnie do uczty usposobionego.

– Pochwalony! Antoni postanowił zwrócić na siebie uwagę, bardzo go męczyło już, to że nie nadąża zupełnie na tym co się dzieje wokół niego.

– Na wieki wieków Antoni! Chodź szybko, siadaj z nami, jedz, pij!

Prędko zrobiono miejsce obok ojca Michała, a ten po cichu, zamyślonego Antoniego o zdrowie pytał.

– słabo ojcze Michale, słabo, cóż robić, gdzie szukać lekarstwa?

– Panienko Najświętsza! A cóż tobie, chłopcze?

– Mnie? Zaskoczony Antoni, przepuszczał, że ksiądz pyta o zdrowie panienki Anny.

Zaśmiał się tylko duchowny i próbował pocieszyć Antoniego, że Anna wyzdrowieje kiedyś na pewno. Tylko czasu potrzeba jej i zaufanej opieki. Antoni zmieszał się trochę, zamilczał i czekał aż w końcu, ktoś powie mu czemu służyć ma ten zjazd.

Wtem to pan Sierakowski wstał, uroczyście kielich do ręki wziął i powinszowania zaczął składać całej rodzinie Daniłowiczów za rozwiązanie pomyślne spraw majątkowych. Antoni zdębiał i spojrzał pytająco na ojca. Zlitowali się wreszcie nad synem i opowiedzieli historię jak to z jego dziadem i testamentem Acana było. Antoni nic prawie z tego opowiadania nie zrozumiał ale po drugiej i trzeciej szklanicy miodu i jemu radość ogólna się udzieliła.

Stary Ignacy jakby olśnienia nagle dostał i rzucił się prawie do Antoniego.

– Antoni! Panie Sierakowski! Przyszedł mi do głowy plan taki, aby syna mego posłać na nauki do Wilna, zaraz po Bożym Narodzeniu! Jak pan się zgodzi, to zanim by Antek na Nagoszewce osiadł, dokształciłby się!

Towarzystwo ogólnie z uznaniem dla pomysłu pokiwało głowami. Antoni otrzeźwiał szybko i stanowczo ojcu odpowiedział:

– Nie pojadę!

– Pojedziesz, pojedziesz.

– Da ojciec pokój takiemu gadaniu, nie pojadę.

Hardość syna nie spodobała się Ignacemu, jak i to, że tak śmiało ojcu odmawia przy Sierakowskich i osobie duchownej. I Ignacego głowa do porządku szybko wróciła, spojrzał gniewnie na syna.

– Na litość błagam niech mnie ojciec nie każde na nauki jechać, już w krakowskim gimnazjum byłem i nic dobrego z tego nie wyszło. Szkoły są dla panów!

– Antoni! Nie po to dziad mój za znaki rodowe oko stracił, żebyś całe życie panom służył, choćby każdy pan był taki jak brat nasz Stanisław! Ignacy nisko ukłonił się Sierakowskiemu, któremu trudno już było ukłon odwzajemnić, gdyż miód mu siły odjął.

– Antoni, myśmy z majątku i ziemi zostali ograbieni, ale teraz szczęśliwie do nas wszystko wróciło, ty już pan będziesz. Nauki tylko pomóc ci mogą!

– Nie pojadę.

Ignacy zrezygnowany machnął ręką, stwierdziwszy, że kiedy indziej do rozmowy wrócą. Antoni odczekał chwilę, aż towarzystwo do ucztowania powróci i temat rozmowy zmieni na każdy inny. Wymknął się z izby jadalnej bo stracił i apetyt, i radość wieczerzy.

Przed gankiem służba z powozu gości przejmowała i witała serdecznie. Antoni w samym progu spotkał państwa Potockich. Zawstydzony mocno, że nikt z państwa po zaproszonych nie wyszedł, wytłumaczył, że wieczerza już trwa i prowadził ich do izby jadalnej. Państwo Potoccy przyznali, że swoim niechlubnym zwyczajem spóźnieni są i udali, że nie wzruszyła ich ta sytuacja niefortunna. Antoni oglądał się czy aby na pewno sami byli bez córki.

Na widok Potockich gwar i larum się podniosło. Zaczęły się powitania przeprosiny i opowiadania. Szybko goście zapomnieli nietakt gospodarzy. Miód i dobre trunki zawsze obyczaj łagodzą i waśnie zatrzymują. Pomysły i idee jednak przy okazji świętowania wymyślane mogą znacznie pokomplikować spokojne życie dworu…

Antoni został jeszcze przy stole chwil kilka aby dowiedzieć się czemu to zabrakło panienki Aurelii. Szybko odpowiedź otrzymał. Aurelia dojedzie za chwil kilka oddzielnym powozem gdyż między balem a pogrzebem, państwo taki koncept wymyślili. Zanim Annę do sióstr Katarzynek oddadzą na wieczne przechowanie, postanowiono spróbować ostatniej kuracji. Zaproszono Aurelię, prawie rówieśniczkę panienki Anny do Siarkowa, aby ta promiennością swoją może Annie pomogła odzyskać mowę i zmysły. Na tydzień lub dwa Aurelia ma stać się Anny towarzyszką. Antoni zbladł. Do końca ucztowania nie tknął już ani kawałka przepiórki.

 

Odcinek 20

Aurelia rzeczywiście wprowadziła się do dworu Sierakowskiego. Skrzynie i kufry zajęły prawie całą izbę gościnną. Trochę frasowali się gospodarze, że panienkę ulokowano w tym samym skrzydle co i doktora Monsiera. Jednak doktor zaraz miał Sieraków opuszczać toteż oko na to przymknięto, choć nie wypadało kawalera i pannę w pokojach obok gościć.

Aurelia codziennie, gdy śniadanie zjadła szła do pokoju Anny i siadała w fotelu pod oknem. Początkowo tylko siadała i nic nie mówiła albo z Hanusią, parę słów zamieniła. Po kilku dniach kiedy Anna już nie leżała całe dnie tylko i na łóżku siadała, Aurelia pytała czy może czytać książki. Anna obserwowała uważnie swoja nową towarzyszkę. Widziała jej idealnie ułożone jasne jak słońce włosy. Obserwowała jej malinowe usta gdy wypowiadała każde słowo. Zauważyła piękne zęby, gdy ta się uśmiechała. Spostrzegła smukłą pierś, kształtne biodra, zawsze pięknie skrojoną suknie i błękitne oczy. Widziała, że Aurelia jest piękna. Dobrze zapamiętała zachwyt pani Anieli nad urodą panny Potockiej. Odkryła, że poryw ów był całkowicie słuszny. Było w Aureli jednak coś co Annę niepokoiło. Coś, czego nie mogła odgadnąć. Jakaś siła i pewność tej dziewczyny przerażały Annę. Jednak strach ten nie prowadził tym razem do rozpaczy. Anna chciała być taka jak Aurelia. Jednak najważniejszą cechą jaką Anna ceniła u Aurelii była sama jej obecność. Szybko bowiem zorientowała się, że dopóki w Sierakowie goszczą panienkę, dopóty Anna nie pojedzie do sióstr Katarzynek.

Ku radości dworu całego Anna zaczęła komunikować się ludzką mową. Krótkie to była zdania, raczej słowa pojedyncze. Ale ile pociechy tym domownikom sprawiała.

Po tygodniu wzajemnych obserwacji i badań, Anna zgodziła się aby Aurelia czytała na głos wybrane historie. Razem też zaczęły jeść śniadania i obiady. Wreszcie Aurelia proponowała Annie spacery po ogrodzie. Anna zawsze krótko odpowiadała:

– Dobrze.

Jak na końcówkę października pogoda nadal dawała wytchnienie. Słońce nie paliło ani mocno nie grzało ale pięknie oświetlało czerwone klony i pożółkłe lipy. Jabłonie, grusze i inne drzewa owocowe równie malowniczo ozdabiały obejście. Anna i Aurelia spacerując po ogrodzie na próżno starały się przekonać Hanusię, że jej pozycja przy panience ani odrobinę nie jest zagrożona. Hanusia bowiem mocno obraziła się na państwa Sierakowskich, jak i na świat cały, że nową towarzyszkę sprawiono jej panience. Aurelia przekonywała Hanusię, że nigdy tak bliską jak ona Annie nie będzie. Jednak gdy same były to znacznie Hanusi dawała znaki, że gardzi ją gdyż stanem i pozycją nikim dla niej jest służka zwykła. I tak Hanusia zawsze gdzieś z tyłu za panienkami szła, w razie tylko aby co przynieść czy posprzątać było trzeba. Jedno tylko z tego wynikało, że Hanusia więcej czasu miała na latanie po dworze i folwarku, i opowiadanie wszystkim jak to panienka Anna w oczach zdrowieje.

Antoni z daleka tylko panienki czasem obserwował. Wchodzić im w drogę nie chciał. Aurelia szukała na sto sposobów pomysłu jak tu pomówić z Antonim. Anna zaś widziała, że Antoni wzrokiem za Potocką wodzi. Taki to obrazek raz ojciec Michał zobaczył do dworu zajechawszy. Dwie panny za paniczem oglądają się, a panicz raz na jedną, to na drugą spogląda, ale do żadnej nie podejdzie i o zdrowie nie zapyta. Duchowny w głos roześmiał się, a młodzi zupełnie nie rozumiejąc co tak ojca Michała rozbawiło wokół niego zgromadzili się aby wysłuchać wieści z Nagoszewki. Ojciec Michał powiedział tylko, że porządki w dokumentach i aktach już idą ku końcowi. Wojewoda, Notariusz i pan Ignacy wszystko do ładu w Nagoszewce doprowadzają. Antoni w ogóle myśli do siebie nie dopuszczał, że przyjdzie mu opuścić Sieraków. Panienki aż zadrżały, ale tylko Aurelia się odezwała.

– To Pan Antoni z Sierakowa wyjeżdża?

– Noo, tak zarządziły ojce moje.

– A kto Sierakowem zarządzać będzie?

– Mój ojciec jeszcze zdrowie i sił trochę ma, to będzie zarządzał. A póki co to jeszcze tu jestem. Antoni mówiąc to spojrzał na Annę, ale ona wbiła wzrok w ziemię.

Z dworu wyszła pani Katarzyna i Hanusię pognała do przygotowywania kolacji, Aurelię poinformowała, że list od brata przyszedł i czeka w salonie, a ojca Michała na herbatę szybko prosiła. Ksiądz Michał wziął w jedną dłoń bladą rączkę Anny, w drugą złapał wielką pięść Antoniego, ścisnął mocno i na odchodne rzekł:

– Nie martwcie się dzieci wszystko będzie dobrze!

Maria Domańska

Komentarze (0)

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.

Wypowiedz się na temat wpisu